Mistrzostwa zakodowane przez Polsat obejrzy na żywo rekordowa liczba widzów. Mecz otwarcia to będzie hit: 62 tysiące kibiców na stadionie piłkarskim. Bilety sprzedano w dwie godziny. Tego jeszcze nie było.
Marian Kmita, dyrektor sportu w Polsacie, tym, którzy mają już dekodery jego stacji lub zapłacą około 100 zł, też obiecuje wszystko, co najlepsze. – To będzie największa produkcja w historii naszej telewizji. Rzucamy najlepsze siły, techniczne i ludzkie. 1660 godzin transmisji, cztery wozy transmisyjne, najnowocześniejsze kamery, w tym po raz pierwszy w siatkówce spidercam, znana z piłkarskich mistrzostw świata w Brazylii. Będzie dobrze. A sportowo? Ufam trenerom – mówi Kmita.
Polacy w grupie A obok Serbii za przeciwników mają Australię, Wenezuelę, Kamerun i Argentynę. Dwie drużyny odpadną z rywalizacji, a cztery grać będą dalej, przeniosą się z Wrocławia do Łodzi. Tam rozegrane zostaną kolejne dwie fazy eliminacji. Na koniec będą mecze o medale w katowickim Spodku, mamy nadzieję, że z udziałem Polaków. Żeby stanąć na podium, trzeba rozegrać 13 spotkań. To będzie trwający ponad trzy tygodnie turniej, impreza porównywalna z piłkarskimi mistrzostwami Europy 2012. Tyle że wtedy na wielkie sukcesy trudno było liczyć.
Groźna Serbia
Siatkówka to co innego. Stephane Antiga wprawdzie niczego nie obiecuje, ale wiadomo, że francuski trener naszych siatkarzy tak jak wszyscy myśli o medalu. Ostatni pod wodzą Argentyńczyka Raula Lozano Polacy zdobyli w 2006 roku w Japonii. Dotarli wtedy do finału, gdzie przegrali z Brazylią.
Mistrzostwa świata we Włoszech cztery lata temu były nieudane. Drużyna Daniela Castellaniego szybko odpadła, a rodak Lozano stracił pracę. Tym razem nadzieje medalowe są nieśmiałe, bo nie wiadomo, na co tak naprawdę stać nasz zespół. Antiga do maja był zawodnikiem Skry Bełchatów, później zajął się reprezentacją już jako trener. Skutecznie poprowadził zespół w turnieju kwalifikacyjnym do przyszłorocznych mistrzostw Europy i eksperymentował w komercyjnej Lidze Światowej.