Nadzieje równie wielkie jak obawy

W sobotę o 20.15 na Stadionie Narodowym Polacy rozpoczną mistrzostwa świata meczem z Serbami. Chcemy medalu, ale mówić o tym głośno trochę strach.

Publikacja: 30.08.2014 02:23

Oby jak najwięcej było takich scen

Oby jak najwięcej było takich scen

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Mistrzostwa zakodowane przez Polsat obejrzy na żywo rekordowa liczba widzów. Mecz otwarcia to będzie hit: 62 tysiące kibiców na stadionie piłkarskim. Bilety sprzedano w dwie godziny. Tego jeszcze nie było.

Marian Kmita, dyrektor sportu w Polsacie, tym, którzy mają już dekodery jego stacji lub zapłacą około 100 zł, też obiecuje wszystko, co najlepsze. – To będzie największa produkcja w historii naszej telewizji. Rzucamy najlepsze siły, techniczne i ludzkie. 1660 godzin transmisji, cztery wozy transmisyjne, najnowocześniejsze kamery, w tym po raz pierwszy w siatkówce spidercam, znana z piłkarskich mistrzostw świata w Brazylii. Będzie dobrze. A sportowo? Ufam trenerom – mówi Kmita.

Polacy w grupie A obok Serbii za przeciwników mają Australię, Wenezuelę, Kamerun i Argentynę. Dwie drużyny odpadną z rywalizacji, a cztery grać będą dalej, przeniosą się z Wrocławia do Łodzi. Tam rozegrane zostaną kolejne dwie fazy eliminacji. Na koniec będą mecze o medale w katowickim Spodku, mamy nadzieję, że z udziałem Polaków.  Żeby stanąć na podium, trzeba rozegrać 13 spotkań. To będzie trwający ponad trzy tygodnie turniej, impreza porównywalna z piłkarskimi mistrzostwami Europy 2012. Tyle że wtedy na wielkie sukcesy trudno było liczyć.

Groźna Serbia

Siatkówka to co innego. Stephane Antiga wprawdzie niczego nie obiecuje, ale wiadomo, że francuski trener naszych siatkarzy tak jak wszyscy myśli o medalu. Ostatni pod wodzą Argentyńczyka Raula Lozano Polacy zdobyli w 2006 roku w Japonii. Dotarli wtedy do finału, gdzie przegrali z Brazylią.

Mistrzostwa świata we Włoszech cztery lata temu były nieudane. Drużyna Daniela Castellaniego szybko odpadła, a rodak Lozano stracił pracę. Tym razem nadzieje medalowe są nieśmiałe, bo nie wiadomo, na co tak naprawdę stać nasz zespół. Antiga do maja był zawodnikiem Skry Bełchatów, później zajął się reprezentacją już jako trener. Skutecznie poprowadził zespół w turnieju kwalifikacyjnym do przyszłorocznych mistrzostw Europy i eksperymentował w komercyjnej Lidze Światowej.

Nikt nie miał mu tego za złe, bo LŚ miała być poligonem doświadczalnym, a polscy siatkarze zagrali w niej przyzwoicie, choć w finałowym turnieju we Florencji ich zabrakło. Prawdziwie rzetelnym testem będą dopiero mistrzostwa świata.

Serbowie wydają się być najtrudniejszym przeciwnikiem w grupie. Trzy lata temu w półfinale mistrzostw Europy wygrali z Rosją, a w meczu o złoto pokonali Włochów, ale wtedy jeszcze liderem zespołu był Ivan Milijković. Potem jeden z najlepszych atakujących świata zakończył reprezentacyjną karierę.

Spalonej ziemi nie zostawił, ma utalentowanego następcę, jakim bez wątpienia jest Aliaksandr Atanasijević, który sportowe szlify zdobywał w Skrze Bełchatów. Ten 21-letni atakujący włoskiej Serie A przed rokiem pociągnął za sobą serbski zespół na podium mistrzostw Europy.

Brązowy medal zdobyty w Kopenhadze to potwierdzenie, że zespół prowadzony od lat przez Igora Kolakovicia idzie dobrą drogą. Znakomita trójka środkowych (Marco Podrascanin, Dragan Stanković, Srećko Lisinać) i solidni przyjmujący wsparci Atanasijeviciem na prawym skrzydle, to szkielet drużyny, która najlepsze ma dopiero przed sobą. W sobotę nie będzie łatwo ich pokonać.

Z Australią zmierzymy się we wtorek we Wrocławiu, gdzie Polacy rozegrają też pozostałe mecze grupowe. Dwa lata temu na igrzyskach w Londynie Australijczycy pokonali nasz zespół i w dużej mierze przekreślili medalowe nadzieje ekipy Andrei Anastasiego. Teraz przyjdzie czas na rewanż.

Australia ma w swoich szeregach mierzącego 212 cm atakującego  Thomasa Edgara i jest on jej najgroźniejszą bronią. Pomógł wygrać finałowy turniej drugiej dywizji w Sydney i zagrać w finale Ligi Światowej we Florencji. Ale nie tylko ten olbrzym umie grać w siatkówkę w drużynie argentyńskiego szkoleniowca Yona Uriarte. Środkowy Aidan Zingel znakomicie daje sobie radę w Serie A, więc w Hali Stulecia też będzie ważnym ogniwem w niemającej nic do stracenia drużynie Australii, która w rankingu FIVB jest na wysokim 12. miejscu.

Dwa dni po tym spotkaniu przyjdzie nam się zmierzyć z Wenezuelą, która jeszcze dekadę temu potrafiła ogrywać naszą reprezentację nie tylko na swoim terenie.

Legendarny Velasco

W sobotę, 6 września, zagramy z najsłabszym w grupie Kamerunem, a dzień później na zakończenie pierwszej fazy eliminacji z Argentyną prowadzoną przez trenerską znakomitość Julio Velasco. To człowiek, który zbudował potęgę włoskiej siatkówki, a ostatnio nauczył grać Irańczyków.

Velasco ma dwóch świetnych rozgrywających (Luciano De Cecco i Nicolasa Uriarte), znakomitego, ofensywnego przyjmującego (Facundo Conte), dobrych środkowych (Sebastian Sole, Pablo Crer) i kłopot na pozycji atakującego. Ale znając go, na pewno ma pomysł, jak ten kłopot ukryć.

Ten mecz nie będzie łatwy dla Polaków, i to nie tylko dlatego, że Argentyńczycy grający w PlusLidze świetnie naszych siatkarzy znają. To po prostu dobry zespół z ambicjami.

Rosjanie zagrają bez Maksima Michajłowa, Aleksandra Wołkowa i Aleksieja Werbowa. Nieobecni mają jednak solidnych zastępców, ale na pewno z tą trójką Rosja byłaby mocniejsza.

U nas zabraknie Bartosza Kurka, najlepszego zawodnika wygranej przez Polaków w 2012 roku Ligi Światowej. Antiga twierdzi wprawdzie, że był najsłabszy z piątki przyjmujących i statystyki nie były dla niego korzystne, ale zdecydowana większość zagranicznych trenerów uważa, że należało zrobić wszystko, by go zatrzymać. I nikt nie chce wierzyć, że przy podjęciu tej decyzji najważniejsze były względy czysto sportowe, a nie ludzkie.

Niemcy stracili środkowego Philippa Collina, który naruszył przepisy antydopingowe, a w drużynie Serbii nie ma rozgrywającego Vlado Petkovicia, gdyż trener Kolaković postawił na młodszych.

Ale nie tylko problemy kadrowe są wyzwaniem dla wielu zespołów. Broniąca tytułu Brazylia, raz jeszcze jeden z głównych faworytów, jest w okresie przeobrażeń. Swoje kłopoty mają Włosi, którzy w turnieju finałowym Ligi Światowej mieli zaimponować mocą, a ponieśli bolesną porażkę. W polskich halach chcą pokazać swoje lepsze oblicze.

Spokojni Amerykanie

Amerykanów nikt nie będzie rozliczał, dlatego są tak spokojni. Trzykrotni mistrzowie olimpijscy raz tylko wygrali mistrzostwa świata, w 1986 r. Byłem wtedy w Paryżu i nigdy nie zapomnę ich zwycięskiego finałowego meczu ze Związkiem Radzieckim. Wypełniona do ostatniego miejsca hala Bercy była świadkiem historycznego wydarzenia. Amerykanie po raz pierwszy pokonali giganta. Tam narodził się wielki Karch Kiraly, geniusz halowej i plażowej siatkówki. Polacy byli wtedy daleko, na dziewiątym miejscu i później na długo wypadli z elity.

Amerykanie nie mają do dyspozycji wszystkich najlepszych graczy. Kontuzji doznał wysoki przyjmujący kapitan drużyny Sean Rooney. Nie będzie też środkowego Russela Holmesa (były gracz Jastrzębskiego Węgla, a od tego sezonu Resovii), ale o tym zdecydował już trener John Speraw. Zagra natomiast 22-letni Taylor Sander. Jeszcze dwa lata temu był tylko gwiazdą uniwersyteckich rozgrywek, a w lipcu, gdy USA wygrywały we Florencji Ligę Światową, został uznany za najlepszego przyjmującego i MVP turnieju. Trener Speraw uważa, że podobnie będzie w Polsce.

Wielu twierdzi jednak, że cud z 2008 roku, gdy Amerykanie w odstępie kilku tygodni wygrali Ligę Światową i zdobyli złoto igrzysk w Pekinie, już się nie powtórzy. Zobaczymy, jak będzie tym razem, finałowy mecz MŚ w Katowicach od turnieju we Florencji dzielą ponad dwa miesiące.

Wspomnień czar

Jedyny złoty medal mistrzostw świata w olimpijskich grach zespołowych Polacy zdobyli 40 lat temu. Wywalczyła go drużyna Huberta Jerzego Wagnera, która sięgnęła po złoto w Meksyku (1974) pod wodzą żółtodzioba, który rok wcześniej został jej trenerem. Wcześniej jednak przez wiele lat Wagner był kapitanem i rozgrywającym reprezentacji.

W Meksyku polscy siatkarze wygrali wszystkie 11 spotkań. Zaczęli od zwycięstwa z Egiptem (3:0), skończyli na Japonii, mistrzu olimpijskim, którą pokonali 3:1. Najlepszym rozgrywającym i MVP turnieju został Stanisław Gościniak, a prym w tej drużynie wiedli Ryszard Bosek, Tomasz Wójtowicz i Edward Skorek.

Dwa lata później na igrzyska w Montrealu (1976) Polacy jechali po złoto. Wagner postawił zespół pod ścianą, publicznie głosząc, że tylko ten medal go interesuje. Zrezygnował z Gościniaka i Wiesława Czai i znów wygrał. Tamte mecze pokazywała już telewizja, a finał ze Związkiem Radzieckim przeszedł do historii polskiego sportu. Po tym sukcesie, tak jak zapowiadał, Wagner zrezygnował z prowadzenia reprezentacji.

Teraz Stephane Antiga zmierzy się z jego legendą, tak jak wcześniej mierzyli się z nią Raul Lozano, Daniel Castellani i Andrea Anastasi zaproszeni przez PZPS na uroczystość otwarcia polskich mistrzostw świata.

Grupy

Grupa A (Warszawa i Wrocław)    Polska    Argentyna    Serbia    Australia    Kamerun    Wenezuela

Grupa B (Katowice)    Brazylia    Kuba    Niemcy    Tunezja    Korea Płd.    Finlandia

Grupa C (Gdańsk)    Rosja    Bułgaria    Kanada    Egipt    Chiny    Meksyk

Grupa D (Kraków)    Włochy    USA    Iran    Francja    Portoryko    Belgia

Terminarz spotkań polskiej grupy

Sobota:     Polska – Serbia (20.15). Niedziela: Wenezuela – Argentyna (16.30); Kamerun – Australia (20.15). ?2 września: Argentyna – Serbia (13.00); Wenezuela – Kamerun (16.30); Australia – Polska (20.15). 4 września:     Kamerun – Ar gentyna (13.00) Serbia – Australia (16.30); Polska – Wenezuela (20.15). 6 września:  Argentyna – Australia (13.00); Wenezuela – Serbia (16.30); Kamerun – Polska (20.15). 7 września: Australia – Wenezuela (13.00); ?Polska – Argentyna (16.30); Serbia – Kamerun (20.15);

Mistrzostwa zakodowane przez Polsat obejrzy na żywo rekordowa liczba widzów. Mecz otwarcia to będzie hit: 62 tysiące kibiców na stadionie piłkarskim. Bilety sprzedano w dwie godziny. Tego jeszcze nie było.

Marian Kmita, dyrektor sportu w Polsacie, tym, którzy mają już dekodery jego stacji lub zapłacą około 100 zł, też obiecuje wszystko, co najlepsze. – To będzie największa produkcja w historii naszej telewizji. Rzucamy najlepsze siły, techniczne i ludzkie. 1660 godzin transmisji, cztery wozy transmisyjne, najnowocześniejsze kamery, w tym po raz pierwszy w siatkówce spidercam, znana z piłkarskich mistrzostw świata w Brazylii. Będzie dobrze. A sportowo? Ufam trenerom – mówi Kmita.

Pozostało 93% artykułu
Siatkówka
Schizma w siatkówce? Polacy myślą o nowej Eurolidze
Siatkówka
Marcin Janusz: Tej mieszanki emocji nie zapomnę do końca życia
Siatkówka
Powódź w Polsce. Prezes Stali Nysa: Sport zszedł teraz na drugi plan
Siatkówka
Rusza siatkarska PlusLiga. Jeszcze więcej mocy
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Siatkówka
Transfery w PlusLidze. Zbroili się wszyscy
Materiał Promocyjny
Samodzielne prowadzenie księgowości z Małą Księgowością