Na drużynę Stephane'a Antigi na razie nie ma mocnych, choć rywale robią co mogą, by ją pokonać. Tym razem Chińczycy dobierali się skutecznie Polakom do skóry, ale tylko przez dwa sety. Pierwszego wygrali na przewagi (28:26), drugiego wyraźniej (25:20), co trener naszej reprezentacji tłumaczył znakomitym przyjęciem Azjatów. Michał Kubiak dodał, że on i koledzy potrzebowali czasu, by poprawić swoje przyjęcie i znaleźć receptę na bardzo skuteczny chiński blok. W drugiej partii nasi siatkarze nie zanotowali nawet jednego punktowego bloku.
W dwóch pierwszych przegranych setach Polacy popełnili 20 błędów własnych, a Chińczycy tylko dziewięć. Ale po zakończeniu meczu nasi siatkarze mieli ich na koncie 27, a rywale 32, co pokazuje wyraźnie, jak spadła ich jakość gry w konfrontacji z coraz lepiej spisującymi się Polakami.
W trzecim secie przy stanie 5:5 Rafał Buszek wszedł za Mateusza Mikę, choć ten nie grał źle: na 13 ataków skończył 11. Buszek jednak pewniej przyjmuje mocnego flota (rodzaj trudnej technicznie zagrywki) na palce i zapewne taki był powód zmiany, która dała sygnał do ataku.
Od tego momentu Chińczycy nie mieli już wiele do powiedzenia. Kolejne sety przegrali wysoko, do 16, 17 i 10. Rozkręcił się Bartosz Kurek, który atakując ze skutecznością 57 proc., zdobył 22 punkty, najwięcej w naszej drużynie, z czego siedem w decydującej partii. A przy tym straszył zagrywką. W tie-breaku był nie do zatrzymania. Decydujący punkt, na 15:10, zdobyliśmy wprawdzie efektownym blokiem, ale to Kurek swoim bombowym serwisem ułatwił robotę blokującym.
Polska z czterema zwycięstwami na koncie jest liderem i po dzisiejszej spodziewanej wygranej z Wenezuelą awans na igrzyska w Rio de Janeiro mieć będzie już zapewniony.