Włosi rozbici w trzech setach

Polscy siatkarze w meczu ostatniej szansy pokonali Włochów bez straty seta i dziś muszą wygrać z Holandią, by zachować szansę na dalszy udział w turnieju kontynentalnym. Drużyna, która zajmie pierwsze miejsce w Izmirze pojedzie do Pekinu - pisze wysłannik "Rz" do Izmiru.

Aktualizacja: 09.01.2008 07:14 Publikacja: 08.01.2008 18:24

Włosi rozbici w trzech setach

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Ostatni mecz z Włochami graliśmy we wrześniu w Moskwie podczas mistrzostw Europy. Wtedy zwycięstwo dawało niewiele. Co najwyżej osładzało klęskę. Ale i tak lepsi byli wicemistrzowie olimpijscy z Aten, którzy pokonali drużynę Lozano w pięciu setach. Wczorajsze spotkanie miało inny ciężar gatunkowy. Porażka praktycznie eliminowała Polaków z dalszej gry, odbierała szansę, by walczyć w tym turnieju o awans na igrzyska.

Wyjściowy skład różnił się od tego, który rozpoczynał spotkanie z Hiszpanią. Zamiast Krzysztofa Gierczyńskiego w pierwszej szóstce wyszedł Sebastian Świderski, a Marcin Możdżonek grał w miejsce Wojciecha Grzyba od początku. Pozostałe ogniwa były takie same: Paweł Zagumny, Dawid Murek, Piotr Gruszka, Daniel Pliński i Krzysztof Ignaczak.

Pierwszy set wyglądał podobnie jak dzień wcześniej w spotkaniu z Hiszpanią. Kiedy Alberto Cisolla po raz kolejny nadział się na polski blok Włosi przegrywali 15:18. To był decydujący moment w tej partii. Kilka minut później Polacy prowadzili już 20:16, ale rywale nie dawali za wygraną. Po asie Luigi Mastrangelo i ataku Mateja Cernica (nie grał w meczu z Holandią) zmniejszyli straty do dwóch punktów (19:21). Ostatnie słowo na szczęście należało do wicemistrzów świata. Najpierw Gruszka przedarł się przez blok, a po chwili Możdżonek z Zagumnym zatrzymali atak Włochów i zrobili pierwszy krok na drodze do koniecznego zwycięstwa.

Jeśli w takim meczu jak ten są sety ważne i ważniejsze, to takim był drugi, wygrany przez Polaków 26:24. A przecież nic nie zapowiadało takiego zakończenia. Włosi prowadzili 10:6, 14:9 i chyba zbyt wcześnie uwierzyli, że to ich partia. A Lozano i jego zespół walczyli do końca, sprawiając przy tym wrażenie, że pogoń musi zakończyć się sukcesem. I tak było. Lozano wpuszczał do boju kolejnych wojowników (Gierczyński znów dał znakomitą, długą zmianę Świderskiemu), na chwilę pojawili się Łukasz Żygadło i Marcin Wika, by Zagumny i Murek mogli choć chwilę odsapnąć i przewaga Włochów topniała w oczach. Po ataku Gierczyńskiego było już 21:20 dla nas, a rywale patrzyli jeden na drugiego nie wiedząc co się dzieje i dalej popełniali błędy. Przy stanie 24:24 Mastrangelo zaserwowował w aut, a chwilę później Cernic został zatrzymany popisowym blokiem przez Możdżonka. Cisolla, wielki as włoskiej siatkówki powie później, że Polacy w każdym elemencie wywierali na nich straszną presję.

– Graliśmy agresywnie, zdeterminowani do końca – mówił na konferencji prasowej Lozano, a siedzący obok Andrea Anastasi tylko potakiwał. Włoski trener przed laty poprowadził azzurich do mistrzostwa Europy, a we wrześniu cieszył się wraz z Hiszpanami w Moskwie po zwycięskim finale z Rosją. Anastasi pożegnał się jednak z Hiszpanami , by wrócić do ojczyzny i znów objąć narodową drużynę. Przed przylotem do Izmiru miał podobne kłopoty jak Lozano. Kontuzje zabrały mu kilka kluczowych graczy, na czele z atakującym Alessandro Feiem. To dlatego na tej pozycji gra Cisolla, tak jak u nas Gruszka, który musiał zastąpić Mariusza Wlazłego i Grzegorza Szymańskiego.

Anastasi nie lubi przegrywać, tak samo jak Lozano. Przed trzecim setem tłumaczył jeszcze coś długo swoim zawodnikom. Nie dopuszczał myśli, że rozmawia z pokonanymi. Ale to był set ostatni, tak jak przewidział Pliński, który dzień wcześniej twierdził, że jest spokojny o wynik. Po kolejnym, skutecznym bloku na Cernicu Polacy prowadzili 17:13, a Włochom puściły nerwy. Zaczęli się kłócić z sędzią. Ten mecz przegrali wcześniej. Walczyli do końca, ale nie wierzyli, że mogą odwrócić jego losy. Kiedy Zagumny zgubił ich blok i wystawił ostatnią piłkę na wolne pole Gruszce, a ten nie popełnił błędu, spuścili nisko głowy.To pierwsze zwycięstwo Polaków nad Włochami od czasów mistrzostw świata w Argentynie, pięć lat temu. Później były już tylko porażki.

Ta wygrana otwiera Polakom szansę na dalszą grę w turnieju, ale dziś trzeba pokonać Holendrów. Może się jednak tak zdarzyć, że trzy drużyny (Hiszpania, Polska i Włochy) będą mieć po dwa zwycięstwa, a wtedy o awansie do półfinałów (awansują dwie drużyny) zadecyduje lepszy stosunek setów.

W trudnej sytuacji znaleźli się Finowie po porażce z Serbią. Miał jednak rację ich włoski trener Mauro Berruto mówiąc kilka miesięcy temu podczas ME w Moskwie, gdzie byli rewelacją zawodów, że wciąż przypominają niedoświadczonych pilotów odrzutowców. – Brakuje nam odpowiedniej ilości ważnych meczów. Tak jak młodym pilotom godzin spędzonych w powietrzu. Wielkie drużyny buduje się latami. A my dopiero ją rozpoczęliśmy – tłumaczył Berruto, wybrany najpopularniejszym trenerem minionego roku w Finlandii.

Mecz z Serbią to był rewanż za pojedynek w Moskwie, którego stawką było trzecie miejsce. I wtedy i teraz Finowie przegrali choć walczyli z ogromną ambicją. Być może gdyby wygrali pierwszego seta (ulegli Serbom 24:26) inny byłby końcowy wynik, ale to tylko dywagacje nie mające większego sensu. W drugim przegrywali 10:16, odrobili jednak straty, wyszli na prowadzenie 22:21 i znów lepsi byli utytułowani rywale. Trzeci nie pozostawił już żadnych wątpliwości, kto jest lepszy. Serbowie z Ivanem Miljkoviciem, Andriją Gericiem i Nikolą Grbiciem, trójką mistrzów olimpijskich z Sydney, to w odróżnieniu od Finów doświadczeni piloci odrzutowców.

Daniel Pliński, środkowy polskiej drużyny

Naprawdę wierzyłem, że wygramy z Włochami. Dla mnie miał to być ten pierwszy raz. Wcześniej z nimi przegrywałem. W nocy długo nie mogłem zasnąć. Wychodziło ogromne zmęczenie, łydki parzyły, a ja przewracałem się w łóżku chyba do czwartej rano, mając przed oczami porażkę z Hiszpanią. Było ciężko.

Taktycznych niuansów nie chcę zdradzać, bo kto wie, może zagramy jeszcze z Włochami w finale. Powiem tylko, że mieliśmy serwować na Christo Zlatanowa. Przyjęcie nie jest jego najmocniejszą stroną. Należało więc go zmęczyć, by nie robił tego najlepiej. Decydujący był drugi set. Pokazaliśmy w nim charakter, gdy przyszło do odrabiania strat. To była też nasza odpowiedź dla tych, którzy po przegranej z Hiszpanią mówili i pisali różne rzeczy. Trener trafiał ze zmianami, a my potwierdziliśmy, że potrafimy grać w siatkówkę. Jestem pełen podziwu dla Dawida Murka. To twardziel, nigdy nie pęka, jest tu naszym liderem. Cieszę się, że mogę grać obok niego. Ostrzegam jednak, żeby nie popadać w euforię. Mecz z Włochami to już historia. Teraz trzeba pokonać Holandię, zespół bardzo groźny, i czekać na wyniki pozostałych spotkań. Wierzę, że wszystko będzie dobrze i będziemy grać dalej. Jesteśmy naprawdę bardzo zmotywowani, nie dopuszczamy myśli, że może być inaczej.

• Polska – Włochy 3:0 (25:20, 26:24, 25:21). Tabela: 1. Polska 1-1 3 5:3, 2. Włochy 1-1 3 3:3, 3. Hiszpania 1-0 2 3:0, 4. Holandia 0-1 1 0:3.

Grupa B

• Serbia – Finlandia 3:0 (26:24, 25:23, 25:18) • Niemcy – Turcja 3:2 (25:20, 17:25, 21:25, 25:19, 15:12). Tabela: 1. Finlandia 1-1 3 3:5, 2. Serbia 1-0 2 3:0, 3. Niemcy 1-0 2 3:2, 4. Turcja 0-2 2 4:6.

Dziś grają

Grupa A: Włochy – Hiszpania (14.30, Eurosport); Holandia – Polska (19.30, Eurosport). Grupa B: Serbia – Niemcy (17.30, Eurosport 2)

Siatkówka
Wielki rok polskiej siatkówki. Wojciech Drzyzga: Taśma się nie zatrzyma
Siatkówka
Polskie siatkarki poznały rywalki na mistrzostwach świata
Siatkówka
Schizma w siatkówce? Polacy myślą o nowej Eurolidze
Siatkówka
Marcin Janusz: Tej mieszanki emocji nie zapomnę do końca życia
Siatkówka
Powódź w Polsce. Prezes Stali Nysa: Sport zszedł teraz na drugi plan
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego