Ostatni mecz z Włochami graliśmy we wrześniu w Moskwie podczas mistrzostw Europy. Wtedy zwycięstwo dawało niewiele. Co najwyżej osładzało klęskę. Ale i tak lepsi byli wicemistrzowie olimpijscy z Aten, którzy pokonali drużynę Lozano w pięciu setach. Wczorajsze spotkanie miało inny ciężar gatunkowy. Porażka praktycznie eliminowała Polaków z dalszej gry, odbierała szansę, by walczyć w tym turnieju o awans na igrzyska.
Wyjściowy skład różnił się od tego, który rozpoczynał spotkanie z Hiszpanią. Zamiast Krzysztofa Gierczyńskiego w pierwszej szóstce wyszedł Sebastian Świderski, a Marcin Możdżonek grał w miejsce Wojciecha Grzyba od początku. Pozostałe ogniwa były takie same: Paweł Zagumny, Dawid Murek, Piotr Gruszka, Daniel Pliński i Krzysztof Ignaczak.
Pierwszy set wyglądał podobnie jak dzień wcześniej w spotkaniu z Hiszpanią. Kiedy Alberto Cisolla po raz kolejny nadział się na polski blok Włosi przegrywali 15:18. To był decydujący moment w tej partii. Kilka minut później Polacy prowadzili już 20:16, ale rywale nie dawali za wygraną. Po asie Luigi Mastrangelo i ataku Mateja Cernica (nie grał w meczu z Holandią) zmniejszyli straty do dwóch punktów (19:21). Ostatnie słowo na szczęście należało do wicemistrzów świata. Najpierw Gruszka przedarł się przez blok, a po chwili Możdżonek z Zagumnym zatrzymali atak Włochów i zrobili pierwszy krok na drodze do koniecznego zwycięstwa.
Jeśli w takim meczu jak ten są sety ważne i ważniejsze, to takim był drugi, wygrany przez Polaków 26:24. A przecież nic nie zapowiadało takiego zakończenia. Włosi prowadzili 10:6, 14:9 i chyba zbyt wcześnie uwierzyli, że to ich partia. A Lozano i jego zespół walczyli do końca, sprawiając przy tym wrażenie, że pogoń musi zakończyć się sukcesem. I tak było. Lozano wpuszczał do boju kolejnych wojowników (Gierczyński znów dał znakomitą, długą zmianę Świderskiemu), na chwilę pojawili się Łukasz Żygadło i Marcin Wika, by Zagumny i Murek mogli choć chwilę odsapnąć i przewaga Włochów topniała w oczach. Po ataku Gierczyńskiego było już 21:20 dla nas, a rywale patrzyli jeden na drugiego nie wiedząc co się dzieje i dalej popełniali błędy. Przy stanie 24:24 Mastrangelo zaserwowował w aut, a chwilę później Cernic został zatrzymany popisowym blokiem przez Możdżonka. Cisolla, wielki as włoskiej siatkówki powie później, że Polacy w każdym elemencie wywierali na nich straszną presję.
– Graliśmy agresywnie, zdeterminowani do końca – mówił na konferencji prasowej Lozano, a siedzący obok Andrea Anastasi tylko potakiwał. Włoski trener przed laty poprowadził azzurich do mistrzostwa Europy, a we wrześniu cieszył się wraz z Hiszpanami w Moskwie po zwycięskim finale z Rosją. Anastasi pożegnał się jednak z Hiszpanami , by wrócić do ojczyzny i znów objąć narodową drużynę. Przed przylotem do Izmiru miał podobne kłopoty jak Lozano. Kontuzje zabrały mu kilka kluczowych graczy, na czele z atakującym Alessandro Feiem. To dlatego na tej pozycji gra Cisolla, tak jak u nas Gruszka, który musiał zastąpić Mariusza Wlazłego i Grzegorza Szymańskiego.