Reklama
Rozwiń

Jedziemy do Pekinu

Polska - Portugalia 3:0. Polacy awansowali do igrzysk. Wygrali wszystkie mecze, nie tracąc seta

Publikacja: 02.06.2008 03:03

W piątek wygrana z Portoryko, w sobotę z Indonezją, w niedzielę z Portugalią. Awans świętują Piotr G

W piątek wygrana z Portoryko, w sobotę z Indonezją, w niedzielę z Portugalią. Awans świętują Piotr Gruszka i Krzysztof Ignaczak (zdjęcie: Maciej Śmiarowski)

Foto: AGENCJA ps

Raul Lozano nie lubi eksperymentów. W ważnych chwilach sięga po sprawdzone rozwiązania i co najważniejsze, wygrywa. Kiedy Polscy siatkarze przegrali w Tallinie z Czarnogórą i Estonią w walce o przyszłoroczne mistrzostwa Europy Lozano odpierał ataki mówiąc, że celem tego zespołu jest kwalifikacyjny turniej w Espinho. Mówił, że śpi dobrze i nie widzi powodów do niepokoju. Miał plan, który realizował z charakterystyczną dla siebie konsekwencją. Dlatego między innymi trzymał na boisku tych, do których ma największe zaufanie, nawet wtedy, gdy grali słabiej niż potrafią.

W Portugalii też postawił na wicemistrzów świata. Na Pawła Zagumnego, choć niektórzy twierdzili, że w lepszej formie jest Paweł Woicki. Na przyjmujących Sebastiana Świderskiego i Michała Winiarskiego, Mariusza Wlazłego w ataku, Daniela Plińskiego i Łukasza Kadziewicza na środku bloku. Tylko nieobecnego tu Piotra Gacka zastąpił na pozycji libero Krzysztof Ignaczak. I na pewno nie było to osłabienie. Najważniejsze mecze, z Portoryko i Portugalią Lozano zaczynał srebrną drużyną z Japonii i to było mistrzowskie posunięcie.

niedziela: • Portoryko - Indonezja 3:0 (25:21, 25:21, 25:22) • Portugalia - Polska 0:3 (21:25, 19:25, 24:26).

Tabela

1. Polska 3 6 9:0

2. Portugalia 3 5 6:4

3. Portoryko 3 4 4:6

4. Indonezja 3 3 0:9

Decydujący dla losów spotkania z Portugalią był pierwszy set, który Polacy zagrali koncertowo. Powie o tym później Jorge Schmidt, brazylijski trener Portugalczyków. Nasi siatkarze prowadzili wysoko - 15:10,19:13, 20:15, odrzucając rywali od siatki mocnym, precyzyjnym serwisem, ale po kilku błędach, asie Andre Lopesa i wątpliwej decyzji sędziego zrobiło się przez chwilę nerwowo. Podwójna zmiana (weszli Piotr Gruszka i Woicki, za Zagumnego i Wlazłego) na chwilę rozregulowała sprawnie funkcjonujący mechanizm i przewaga polskich siatkarzy stopniała niebezpiecznie do jednego punktu (21:20). Na szczęście Winiarski szybko przypomniał sobie, że w minionym sezonie był gwiazdą mistrza Włoch. Najpierw sam zaatakował w wielkim stylu, a chwilę później pojedynczym blokiem zatrzymał atak rywali. Ostatni punkt w tym secie (25:21) zdobył Świderski, a dwumetrowy Hugo Gaspar, as Portugalczyków długo dyskutował z sędzią nie chcąc pogodzić się z porażką w tej partii, jakby przeczuwając, że losy meczu są już przesądzone.

Cztery lata temu w Matosinhos podobnie jak teraz ostatnie spotkanie z Portugalią decydowało, kto pojedzie na igrzyska do Aten. Teraz miało odpowiedzieć na pytanie, kto zagra w Pekinie.

Wtedy rozstrzygnął o tym tie break, w którym gospodarze prowadzili 12:9 i przegrali. Teraz wystarczyły tylko trzy sety, choć Daniel Pliński twierdzi, że patrząc z jego perspektywy wcale tak łatwo nie było. A Gruszka dodał: - Za wszelką cenę chcieli nas rozstrzelać serwisem.

Widzieliśmy to już podczas rozgrzewki. Ale chyba nie wytrzymali nerwowo. Presja ich sparaliżowała, popełnili dużo błędów. Drugi set był krótszy od pierwszego, bo przewaga Polaków była jeszcze większa. Jorge Schmidt stał bezradny przy bocznej linii i smutnie patrzył na przyśpieszony kurs siatkówki, którego Polacy udzielali jego zawodnikom. Chwilami przypominały się mistrzostwa świata w Japonii. Tam zespół Raula Lozano takie drużyny jak Portugalia odprawiał z kwitkiem w godzinę. W Espinho potrzebował 79 minut. Dwa asy Wlazłego, jeden Świderskiego pognębiły marzących o igrzyskach rywali, a wynik 25:16 w drugiej partii nie oddaje w pełni tego co działo się na boisku.

- Nastawiamy się na długi, ciężki, pięciosetowy pojedynek - mówił przedmeczem Ignaczak. Nie było takiej potrzeby. Po atomowym ataku znakomicie grającego w tym spotkaniu Świderskiego (wraz z Wlazłym zdobyli najwięcej punktów - 13) środkowy Portugalczyków Jose Joao nie wytrzymał nerwowo i powiedział o kilka słów za dużo sędziemu. Dostał żółtą kartkę, jego drużyna straciła kolejny punkt i było już 23:18 dla Polski. Ale to jeszcze nie był koniec walki o Pekin. Seria błędów naszych siatkarzy i okruchy szczęścia Portugalczyków, którzy doprowadzali do remisu 24:24 kazały wstrzymać się jeszcze z otwieraniem szampana. - To był chyba jedyny moment w tym spotkaniu, kiedy się wystraszyłem. Ale chłopak z Bydgoszczy(Winiarski - red.) zrobił to co trzeba - powiedział Pliński. Wcześniej Andre Lopes zaryzykował i zepsuł serwis, a w kolejnej, ostatniej akcji meczu Winiarski przebił się przed podwójny blok i wszystko było już jasne.

Polscy siatkarze raz jeszcze pokazali charakter wygrywając turniej ostatniej szansy. Tak jak 12 lat temu w Patras z Grecją, tak jak przed czterema laty w Matosinhos, gdy pokonali Portugalię.

- Ten awans przyszedł chyba najłatwiej. To będą moje trzecie igrzyska -cieszył się Gruszka, który w tej drużynie wchodzi na zmiany. - Medalu nie obiecuję, ale wierzę, że jak zagramy na swoim najwyższym poziomie, możemy zajść bardzo daleko. Stać nas na to - powiedział kapitan drużyny. A Pliński dodał: Ten awans zawdzięczamy Lozano i jego żelaznej konsekwencji.

Wierzył w nam do końca, w najtrudniejszych chwilach przekonywał, że wygramy w Espinho i pojedziemy do Pekinu. I wmówił nam to skutecznie.Janusz Pindera z Espinho

Siatkówka
Polskie siatkarki poznały rywalki na mistrzostwach świata
Siatkówka
Schizma w siatkówce? Polacy myślą o nowej Eurolidze
Siatkówka
Marcin Janusz: Tej mieszanki emocji nie zapomnę do końca życia
Siatkówka
Powódź w Polsce. Prezes Stali Nysa: Sport zszedł teraz na drugi plan
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Siatkówka
Rusza siatkarska PlusLiga. Jeszcze więcej mocy
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku