Tydzień temu drużyna Roberto Santillego wygrała ze Skrą w Bełchatowie i pod jej adresem padło tak wiele pochwał, że siatkarzom Jastrzębskiego Węgla mogło zakręcić się w głowie.
Zimny prysznic w pucharowych rozgrywkach szybko zmienił nastroje. Ci, którzy liczyli, że drużyna ta wiele osiągnie w Pucharze CEV, z niedowierzaniem przyjęli fakt, że Grecy z Pireusu są jednak lepsi.Teraz w Jastrzębiu jest kolejny temat do rozmów, bo kandydaci do mistrzowskiego tytułu w rozgrywkach krajowych ulegli AZS Częstochowa, który ma jeden z niższych budżetów w lidze i skład budzący wiele wątpliwości.
Ale nie po raz pierwszy okazuje się, że młodzież z Częstochowy potrafi walczyć. AZS w lidze wygrał już z Treflem, w Lidze Mistrzów odpadł po zaciętym boju z Iraklisem Saloniki, a teraz skutecznie dobrał się do skóry bardzo solidnej drużynie z Jastrzębia.
Gospodarzom nie pomogła armia zaciężna w osobach Nico Freriksa (rozgrywający reprezentacji Holandii), Guillaume’a Samiki (przyjmujący reprezentacji Francji), Benjamina Hardy’ego (przyjmujący reprezentacji Australii), Brazylijczyka Rafy oraz Igora Yudina, Australijczyka z rosyjskim rodowodem. Nie pomógł też skuteczny zazwyczaj atakujący Robert Prygiel, gdyż goście z Częstochowy byli minimalnie lepsi wtedy, kiedy było to najbardziej potrzebne, czyli w tie-breaku.
Przy remisie 10:10 dobrze grający Zbigniew Bartman najpierw zaatakował z prawego skrzydła, a chwilę później zaserwował asa. Wicemistrzowie Polski, którzy w tym sezonie grają w mocno zmienionym składzie, odskoczyli na dwa punkty i już nie dali sobie odebrać zwycięstwa.