Polscy siatkarze mają już dość rozmów o skandalicznym systemie rozgrywania turnieju we Włoszech. Systemie, który sprawił, że trzy najlepsze drużyny mistrzostw świata w Japonii (Brazylia, Polska, Bułgaria) zagrają ze sobą już w drugiej rundzie grupowej i jedna z nich wróci w niedzielę do domu.
Najdosadniej powiedział, co o tym myśli, Bartosz Kurek, inni byli bardziej oszczędni w słowach, ale myślą to samo. Jeśli na siłę szuka się rozwiązań niemających nic wspólnego z duchem sportu, to dzieje się źle i ludzie odpowiedzialni za siatkówkę nie powinni do takiej patologii dopuszczać.
Gdyby szanse drużyn oceniać po tym, co się działo w pierwszej fazie rozgrywek, najwyższe noty otrzymaliby Polacy (w Trieście wygrali wszystkie mecze), a najgorsze Bułgarzy, którzy dwukrotnie schodzili z boiska pokonani przez Francję i Czechy. Brazylia przegrała raz, po dramatycznym pięciosetowym meczu z Kubą. Ale te oceny nie mają znaczenia, bo w Ankonie zdobyte czy stracone wcześniej punkty nie będą się liczyć, zabawa zaczyna się od nowa.
[srodtytul]Włosi pod ochroną[/srodtytul]
W innych grupach znacznie łatwiej wskazać kandydatów do awansu. Grający również w Ankonie Amerykanie i Czesi powinni sobie poradzić z Kamerunem, który nieoczekiwanie wyeliminował Australię.