Kiedy nie ma tej klasy atakującego co Georg Grozer, a wracający po kontuzji Oleg Achrem częściej niż na boisku stoi w kwadracie dla rezerwowych, trudno grać na miarę oczekiwań. Resovia ma poważne kłopoty kadrowe, a jej półfinałowy rywal Zaksa Kędzierzyn-Koźle właśnie się ich pozbyła. Tylko Sebastian Świderski jeszcze nie może pomóc kolegom.
Mecze sobotni i niedzielny różniły się jak dzień i noc. Ten pierwszy trwał długo i przyniósł szczęśliwe dla Zaksy rozstrzygnięcie dopiero w tie-breaku. W sobotę MVP został drugi atakujący Zaksy Dominik Witczak, w niedzielę zmiennik Grozera, kapitan Resovii Tomasz Józefacki. Można więc powiedzieć, że obaj wyszli z cienia.
– Jesteśmy źli na siebie, że przegraliśmy pierwsze spotkanie, które było meczem walki – mówił Józefacki. – Ale do drugiego przystąpimy z tym większą ambicją – obiecywał. I dotrzymał słowa, jak przystało na kapitana.
– Mecze między naszymi zespołami to wielkie bitwy. W sobotę wygraliśmy blokiem – tak ocenił pierwsze spotkanie trener Zaksy Krzysztof Stelmach. Następnego dnia miał znacznie gorszy humor. Tym razem lepsza w trzech setach była Resovia. Być może drugie spotkanie trwałoby dłużej, gdyby nie błąd serwisowy Grzegorza Pilarza przy stanie 24:23 dla Resovii w trzecim secie, przy prowadzeniu tego zespołu 2:0. Kolejne spotkanie już w środę w Kędzierzynie-Koźlu.
Drugi półfinał ma zdecydowanego faworyta. Skra w sezonie zasadniczym czterokrotnie wygrywała z Tytanem Częstochowa, więc nikogo nie dziwią jej zwycięstwa w play-off. Pierwszy, sobotni mecz sześciokrotni mistrzowie Polski rozpoczęli z Jakubem Novotnym, który zastępował Mariusza Wlazłego w ataku, a rozgrywał Paweł Woicki zamiast Hiszpana Miguela Falaski. Później obaj oszczędzani przez trenera zawodnicy weszli na boisko, ale i tak od początku do końca mecz toczył się pod dyktando Skry. Teraz siatkarze przenoszą się do Częstochowy.