Ten scenariusz można powielać. Najpierw słabszy początek, później szybkie zmiany, w których Andrea Anastasi zaczyna się już specjalizować, i kolejne zwycięstwo polskich siatkarzy, które pozwala coraz śmielej myśleć o igrzyskach w Londynie (trzy najlepsze drużyny turnieju w Japonii wywalczą kwalifikację olimpijską).
– Pierwszy set był fatalny, ale najważniejsze, że mamy trzy punkty – powiedział Anastasi, który najpierw zdjął z boiska Michała Kubiaka, wprowadzając na jego miejsce Michała Winiarskiego, później za Zbigniewa Bartmana wszedł Jakub Jarosz, a za Pawła Zagumnego – Łukasz Żygadło. Ostatniej zmiany trener dokonał w trzecim secie, gdy w miejsce Łukasza Wiśniewskiego zagrał Piotr Nowakowski.
– Graliśmy źle, ale wygraliśmy – potwierdził słowa trenera Marcin Możdżonek, najlepszy blokujący turnieju. – Przed zmianami mieliśmy problemy – dodał Bartosz Kurek, procentowo najskuteczniejszy w ataku.
Pierwszy set podziałał na Polaków jak kubeł zimnej wody. Prowadzili 10:8, by po chwili stracić koncentrację i sześć punktów (10:14). Na szczęście wejście Winiarskiego znacznie poprawiło przyjęcie zagrywki i uspokoiło grę, Żygadło nie po raz pierwszy dowiódł, że jest pewnym zmiennikiem Zagumnego, nie zawiódł też Jarosz. Znów zdobył najwięcej punktów (21), czterokrotnie, podobnie jak Możdżonek, zatrzymał Chińczyków blokiem, cztery razy punktował też serwisem.
To kolejny dowód, że Polacy są wyrównaną drużyną, co bardzo ułatwia zadanie Anastasiemu. Do końca turnieju jeszcze pięć spotkań, takie zaplecze daje poczucie bezpieczeństwa.