Polacy w Lidze Światowej grali z Włochami osiem razy i wygrali tylko raz, 15 lat temu w Katanii, w czasach gdy rywale byli mistrzami świata. Nasz zespół prowadził wtedy Ireneusz Mazur, a Włochów Andrea Anastasi. Mecz na Sycylii był bardzo zacięty, Polacy wygrali 3:2, w piątym secie 15:13.
Ostatnie dwa spotkania, w miniony piątek w Bari i w niedzielę w Rzymie, pod gołym niebem na Foro Italico, nie przyniosły naszej drużynie sukcesu, choć polscy siatkarze grali nieźle.
Włosi przylecieli do Katowic w rezerwowym składzie, bez swych największych asów: atakującego Iwana Zajcewa, rozgrywającego Dragana Travicy i przyjmującego Simone Parodiego. Z tych, którzy grali w Bari i Rzymie, są tylko środkowy Matteo Piano i przyjmujący Filippe Lanza.
Ale ten drugi garnitur wcale nie oznacza, że tak długo oczekiwany sukces w rywalizacji z Włochami stanie się faktem.
Polski przykład każe zachować ostrożność. Nasze rezerwy pokonały przecież w Marindze faworyzowaną Brazylię 3:0, a w pierwszym meczu, który był debiutem naszej drużyny w Lidze Światowej, też napędziły jej stracha.