Najpierw w Katowicach 3:2, po dziwnym meczu w którym raz było lepiej, a raz gorzej, i w łódzkiej Atlas Arenie, gdzie większych problemów nie było, a i zdobycz punktowa, przy wygranej 3:1 większa.
Włosi po zwycięskich meczach z Polakami w Bari i na Foro Italico w Rzymie przysłali na mecze rewanżowe drugi garnitur, ale ten okazał się całkiem zgrabnie skrojony. Kilku zawodników z tego składu z pewnością zobaczymy podczas wrześniowych mistrzostw świata w naszym kraju, więc dwie historyczne wygraną mają swoją wartość. Tym bardziej, że Stephane Antiga w dużej mierze postawił na tych, którzy wcześniej grali niejako w zastępstwie gwiazd, które najpierw odpoczywały, a teraz nie są jeszcze w mistrzowskiej formie. Jedynym, który wrócił w pełnym wymiarze jest Mariusz Wlazły, pierwszy atakujący naszej reprezentacji. W Katowicach zdobył 27 pkt, ale w Łodzi nie był już tak skuteczny. Na szczęście rozgrywający Fabian Drzyzga mógł liczyć na lewe skrzydło (Mateusz Mika i Rafał Buszek), dobrze też, szczególnie w bloku i polu serwisowym spisywali się obaj środkowi Skry Bełchatów, Karol Kłos i Andrzej Wrona.
Do gry libero (Paweł Zatorski) nie można mieć większych zastrzeżeń, to bardzo pewny punkt zespołu, podobnie jak do Łukasza Żygadło, który w piątek rozgrywał przez większą część meczu po ośmiomiesięcznej przerwie spowodowanej poważną kontuzją. Największym odkryciem Antigi jednak jest 24 - letni Mika. Ten mierzący 206 cm przyjmujący zaczyna spełniać funkcje przeznaczone dla Michała Winiarskiego. Pewny w przyjęciu i ataku, a że dzielnie wspiera go Buszek, to nagle okazuje się, że nie musimy się martwić o tę formację, bo Bartosz Kurek i Winiarski wcześniej czy później odzyskają formę.
Teraz czas na rewanże z Brazylią. W piątek w Krakowie, w niedzielę w Bydgoszczy.