Antiga wciąż szuka, nie ma żelaznej pierwszej szóstki

Rozmowa z Sebastianem Świderskim, byłym siatkarzem reprezentacji Polski, wicemistrzem świata 2006, dziś trenerem.

Publikacja: 02.09.2014 02:00

Rz: Co wiemy po meczu otwarcia i rozbiciu Serbów?

Sebastian Świderski: Wygraliśmy zdecydowanie, ale dziś nikt nie może jednoznacznie powiedzieć, czy to my zagraliśmy tak dobrze, czy oni tak słabo. ?W tunelu prowadzącym na boisko Serbowie wydawali się pewni siebie. Ale później z każdą kolejną piłką się usztywniali. Atmosfera na Stadionie Narodowym zupełnie ich przytłoczyła. Nie zagrali nawet na 50 procent możliwości.

Co było naszą najsilniejszą stroną?

Przede wszystkim wyszliśmy na boisko skoncentrowani, a później wykorzystaliśmy słabe strony Serbów, a oni nie potrafili wykorzystać nawet naszych błędów. Kiedy psuliśmy zagrywkę, za chwilę oni robili to samo. Kiedy myliliśmy się w ataku, oni też nie zdobywali punktu. W trzecim secie, schodząc na drugą przerwę techniczną, prowadziliśmy pięcioma punktami. Później oni doszli nas na dwa punkty, mogli jeszcze powalczyć o seta, ale stracili serię punktów przy zagrywce Winiarskiego i przegrali. Może to zabrzmi trochę przekornie, ale największe wrażenie zrobiło na mnie widowisko. Siatkówka w takiej scenerii po prostu zachwycała.

Jaka jest dziś nasza pierwsza szóstka?

Podczas Ligi Światowej czy Memoriału Wagnera trener Stephane Antiga pokazał, że nie ma żelaznej pierwszej szóstki. Cały czas zmienia, dopasowuje zawodników i taktykę do konkretnych rywali. Jesteśmy trochę nieprzewidywalni, bo na teoretycznie silniejszego rywala możemy wystawić jeden skład, a na słabszego zupełnie inny. Wszyscy muszą być gotowi do gry, każdy wie, że nawet jeśli rozpocznie mecz na ławce, to dostanie szansę, by pokazać, na ile jest przydatny. Zresztą na mistrzostwach świata nikt nie może się obrażać.?Do meczu o złoto czy o brąz pozostały trzy tygodnie. Trzeba mądrze rozkładać siły.

Na mistrzostwach świata nikt nie może się obrażać, że nie gra

Czyli wierzy Pan w medal reprezentacji Polski?

Przed mistrzostwami trenerzy i zawodnicy większości ekip uprawiali gierki psychologiczne. Jedni mówili: „jesteśmy faworytami", inni: „my nie jesteśmy faworytami", każdy miał jakiś cel. Trochę dowiedzieliśmy się po Lidze Światowej i Memoriale Wagnera. Trochę, bo nie znamy sekretów przygotowań najmocniejszych ekip, nie wiemy, jak pracowały w ostatnich tygodniach. Mądrzejsi będziemy w połowie drugiej fazy turnieju, za tydzień–półtora. Jakie wnioski moglibyśmy wyciągnąć po porażce Włochów z Iranem? Popełnili dużo błędów i przegrali, teraz mogą być trochę nerwowi. Ale czy powinni się bać Francuzów, z którymi dziś zagrają? Nie jestem przekonany. Jeżeli chodzi o naszą drużynę, to na razie odsuwamy od siebie balonik z oczekiwaniami, i może to dobrze. Pamiętam, jak w 2006 roku przed mistrzostwami świata nikt na nas nie stawiał. My też nie wybiegaliśmy naprzód, robiliśmy swoje krok po kroku i skończyło się na podium. Oby taki scenariusz się powtórzył.

Przeszkodą nr 2 są Australijczycy, z którymi Polacy przegrali przed dwoma laty na igrzyskach...

W Londynie grały dwa inne zespoły, a kluczowe dla tamtej porażki było chyba zlekceważenie Australijczyków. Teraz tego błędu nie popełnimy. Oni budują drużynę od kilku lat, robią postępy, potrafili wygrać Ligę Światową drugiej dywizji. Mogą mieć zrywy, chwilami nawet grać lepiej, ale to do nas musi należeć ostatnie słowo.

Thomas Edgar, który seryjnie punktował nas ?w Londynie, mówi, że na tych mistrzostwach każdy może wygrać z każdym...

Mogą się zdarzyć niespodzianki, bo nie sposób przez tak długi turniej grać znakomicie mecz za meczem. Brazylijczycy, którzy mierzą w złoto, we wczesnej fazie rywalizacji będą tradycyjnie dużo pracować na siłowni. A to oznacza, że mogą się im zdarzać słabsze dni. Zobaczymy, jak się to wszystko ułoży. Zabawa dopiero się rozpoczęła.

Rz: Co wiemy po meczu otwarcia i rozbiciu Serbów?

Sebastian Świderski: Wygraliśmy zdecydowanie, ale dziś nikt nie może jednoznacznie powiedzieć, czy to my zagraliśmy tak dobrze, czy oni tak słabo. ?W tunelu prowadzącym na boisko Serbowie wydawali się pewni siebie. Ale później z każdą kolejną piłką się usztywniali. Atmosfera na Stadionie Narodowym zupełnie ich przytłoczyła. Nie zagrali nawet na 50 procent możliwości.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Siatkówka
PlusLiga siatkarską NBA? „Odjeżdżamy Europie”. Przyczyn jest kilka
Siatkówka
Wielki rok polskiej siatkówki. Wojciech Drzyzga: Taśma się nie zatrzyma
Siatkówka
Polskie siatkarki poznały rywalki na mistrzostwach świata
Siatkówka
Schizma w siatkówce? Polacy myślą o nowej Eurolidze
Siatkówka
Marcin Janusz: Tej mieszanki emocji nie zapomnę do końca życia