Amerykanie w pierwszej fazie turnieju nie mieli łatwego życia. Wygrali w Krakowie trzy mecze: z Belgią 3:2, Portoryko 3:0 i Włochami 3:1, przegrali 2:3 z Iranem oraz 1:3 z Francją. Zajęli trzecie miejsce w grupie D, przewożąc do Łodzi 4 pkt.
Polacy wygrali wszystkie pięć spotkań, a w nowej grupie E powstałej z połączenia grup A i D są liderem z kompletem punktów (9). Nie mają też ani jednego straconego seta, bo ten przegrany z Kamerunem nie liczy się, gdyż siatkarze z Afryki odpadli z turnieju.
Amerykanie w tym roku wygrali Ligę Światową, a Taylor Sander został wybrany MVP tej imprezy. – Turniej ten zaczęli słabo, ale z meczu na mecz grali lepiej i na koniec pokazali swoją moc w decydującym starciu z Brazylią – mówi „Rz" trener Resovii Andrzej Kowal, który obserwował we Florencji Final Six.
Kowal stawia jednak na Polaków. – Jesteśmy krok przed nimi, ale musimy pamiętać, że to jest nieobliczalny zespół. Mogą ten mecz rozstrzygnąć za sprawą Matthew Andersona i Taylora Sandera. To ich killerzy, którzy potrafią grać pod presją. Zresztą to jest charakterystyczne dla Amerykanów, w meczach o stawkę zawsze się mobilizują. Ale przy dobrym przyjęciu Paweł Zagumny poradzi sobie z blokiem rywali. No i nasz serwis. Nieprzyjemny, kąśliwy, a jak swoje bomby doda Mariusz Wlazły, to niech oni się martwią – ocenia Kowal, który najlepiej z Amerykanów zna Paula Lotmana, zawodnika Resovii.
I to właśnie on może mieć spore problemy z zagrywką naszych siatkarzy. – Także Sander jest wrażliwy na serwis typu flot, co było widać choćby w meczu z Iranem – dodaje były trener naszej reprezentacji, dziś ekspert Polsatu Ireneusz Mazur. – Do tego to my mamy wysokiej klasy specjalistów od przyjmowania zagrywki: Michała Winiarskiego, Mateusza Mikę i Pawła Zatorskiego. Ale zgadzam się, że w kryzysowej sytuacji „Kowboje" zawsze mogą liczyć na swoje najskuteczniejsze strzelby, Andersona i Sandera. Szczególnie boję się ustawienia awaryjnego, gdy ten pierwszy idzie na przyjęcie, a w ataku zastępuje go Carson Clark – uważa Mazur.