„Nie chcemy znów jechać nad morze. Wracamy do naszej twierdzy i zamierzamy tu świętować tytuł" – powtarzają siatkarze z Rzeszowa. Nie zwykli u siebie przegrywać, w tym sezonie zdarzyło im się to tylko raz – w fazie zasadniczej z Cuprum Lublin. W historii polskiej ligi nie było przypadku, by drużyna prowadząca w finałowej serii 2-0 nie zdobyła mistrzostwa. Trener gospodarzy Andrzej Kowal przestrzega jednak przed nadmiernym optymizmem. – Jesteśmy blisko celu, ale musimy wygrać jeszcze jedno spotkanie – przypomina.
Dwa tygodnie temu w hali na Podpromiu potrzebowali do zwycięstwa tylko trzech setów, w miniony piątek w Gdańsku wygrali dopiero po tie-breaku. Kluczowe okazało się wejście Rafała Buszka. Zdobył 20 punktów (58-proc. skuteczność w ataku), miał trzy bloki i dwa asy serwisowe. Został uznany za najlepszego aktora tego widowiska. – To był mecz na miarę finału. We wtorek chcemy przypieczętować tytuł przed własną publicznością. Byłby to idealny scenariusz – przyznaje Buszek.
Trener Lotosu Trefl Andrea Anastasi twierdzi, że jego zawodników stać na lepszą grę. – Najważniejsze, by nie stracić teraz energii – mówi Włoch. Były selekcjoner reprezentacji Polski wykonuje w Gdańsku znakomitą pracę. Jego zespół jest największym zaskoczeniem rozgrywek, udowadnia, że nie trzeba wielkich pieniędzy, by walczyć o trofea. W klubowej gablocie stoi już Puchar Polski. Nawet jeśli Anastasi nie spełni swojego marzenia i nie dojdzie do czwartego spotkania w Gdańsku (2 maja), i tak będzie witany na Wybrzeżu jak bohater.
Transmisja o 20.00 w Polsacie Sport