Mistrzom Polski od początku nie układało się w Europie. Wiadomo było, że o zwycięstwa z niemieckimi zespołami (Kiel i Rhein-Neckar Loewen) oraz słynną Barceloną będzie niezwykle trudno. Punkty miały przyjść w meczach z Celje Pivovarną Lasko oraz francuskim Chambery-Savoie.
Tak się jednak nie stało. Właśnie od porażek z tymi dwiema drużynami zaczęli rozgrywki w Grupie A zawodnicy Bogdana Wenty. Od tego momentu nie udało się kielczanom wrócić na właściwe tory. Jedyne zwycięstwo odnieśli w rewanżu z wicemistrzami Francji. Chwilę optymizmu przyniósł remis w Barcelonie, ale potem znów były porażki.
Wyjazdowy mecz ostatniej szansy z Pivovarną mistrzowie Polski przegrali w końcówce jedną bramką – niemal na własne życzenie, bo w drugiej połowie prowadzili już trzema golami i zwycięstwo mieli na wyciągnięcie ręki.
Teraz pozostało im już tylko honorowo pożegnać się z kieleckimi kibicami i czekać na przyszły sezon, bo pewnie znów zdobędą mistrzostwo Polski.
W lidze nie przegrali żadnego z 20 meczów. Opór stawia im tylko Wisła Płock. W ostatniej kolejce Vive wygrało z zamykającym tabelę AZS AWF Gorzów 51:29. To rekordowe osiągnięcie w historii kieleckiego klubu (dotąd rekord wynosił 47 bramek). Tak łatwym zwycięstwem zdegustowany był zawodnik Vive Witalij Nat, który skarżył się, że więcej pożytku dałby ostry trening.