Wszystko, co do tej pory zdarzyło się w sezonie, przestaje być ważne. Rozbite w półfinałach w proch Stal Mielec i MMTS Kwidzyn zajmą się lizaniem ran i meczami o trzecie miejsce. Na arenę wychodzą giganci. Mecze Vive z Wisłą to od dawna esencja ligi i nie bez powodu nazywa się je świętą wojną, ze wszystkimi tego konsekwencjami – na froncie każdy ma swoje miejsce. Na parkiecie walka od pierwszej do ostatniej minuty, na trybunach żywiołowy doping, a w gabinetach prezesów rywalizacja, by uzbroić się jak najlepiej na następny sezon. Dlatego o kolejnych transferach kibice dowiadywali się z wielomiesięcznym wyprzedzeniem.
Mistrz Polski Vive Kielce już dawno powiadomił o transferze chorwackiego rozgrywającego, mistrza świata Denisa Bunticia, a do przeprowadzki z Bundesligi do Kielc udało się namówić gwiazdy reprezentacji Polski Grzegorza Tkaczyka i Sławomira Szmala. Te transfery muszą się spłacić, a żeby tak się stało, klub powinien grać w przyszłym sezonie w Lidze Mistrzów, bo pojedynki z Chrobrym Głogów czy Azotami Puławy to nie jest cel ostateczny. Na drodze do Europy stoi jednak Wisła. Prezes klubu z Płocka Andrzej Miszczyński twierdzi, że Vive musi zdobyć mistrzostwo Polski, a jego drużyna tylko może. Jeśli wziąć pod uwagę fakt, że zespół Bogdana Wenty wywalczył dwa ostatnie tytuły i w lidze przegrywa średnio raz na rok, to rzeczywiście prezes Miszczyński ma rację. Ale wygląda to raczej na element wojny psychologicznej i próbę zdjęcia presji z własnych zawodników, bo w Płocku ostatnio wybudowali nową hale i robili wielkie transfery (reprezentant Norwegii Vegard Samdahl i duński bramkarz Morten Seier), a w drodze są następni kosztowni gracze: Christian Spanne, Mohamed Toromanović i Nikola Eklemović. Bliższe prawdy jest twierdzenie, że obie drużyny z puli możliwych scenariuszy wykluczyły porażkę.
Do tej pory w sezonie spotkały się trzy razy: dwa razy w lidze i raz w finale Pucharu Polski. Bilans jest korzystny dla Vive: dwa zwycięstwa i jedna porażka, ale przegrana przyszła w ostatnim momencie i to przed własną publicznością, dlatego trener Wenta przyznaje, że jego i zawodników ten wynik ciągle boli. Teraz nie ma mowy o żadnej wpadce, choć z szacunku dla rywali nie chce niczego deklarować. W obu zespołach pełna mobilizacja. Nikt nie zgłasza, przynajmniej oficjalnie, kontuzji. Piłkarze ręczni to twardzi ludzie i nawet jeśli coś im trochę dokucza, nie przywiązują do tego wagi przed najważniejszymi meczami. Mobilizują się też kibice. W Kielcach wszyscy mają przyjść ubrani na żółto, takie jest marzenie prezesa Bertusa Servaasa. Koszulki można kupić po promocyjnej cenie. Na trybunach zasiądzie również ubrana w niebieskie barwy grupa z Płocka. Biletów na spotkania już od dawna nie ma. Tych, którzy chcieliby zobaczyć finały, zapraszamy przed telewizory.
Transmisje • Sobota, 17.00, Polsat Sport Extra • Niedziela, 17.30, Polsat Sport