Polakom i Islandczykom niewiele brakowało, by awansować do półfinałów. Mecz o piąte miejsce nie satysfakcjonował żadnej z drużyn. Ale obie obiecywały, że w ostatnim spotkaniu mistrzostw Europy dadzą z siebie wszystko. Tak było, ale zespoły podzieliły się rolami – Polska walczyła w pierwszej połowie, Islandia w drugiej.
– Jest dobrze, grajmy spokojnie – mówił w pierwszej części meczu swoim piłkarzom Michael Biegler. Posłuchali jego rady i nie pozwolili rywalom na konstruowanie skutecznych ataków. Za to sami rzucali celnie. W bramce bardzo dobrze radził sobie Sławomir Szmal. Do przerwy Polska wygrywała 16:13.
Jednak w drugiej połowie zawodnicy trenera Bieglera powtórzyli wszystkie błędy z meczu z Chorwacją. Stracili skuteczność z pierwszych 30 minut. Rozgrywali niedokładnie, gubili piłkę, a ich rzuty były z reguły niecelne. Dodatkowo fantastycznie bronił Aron Edvarsson (42 procent skuteczności). A jego koledzy przestali marnować okazje w ataku.
Nasza drużyna była zdenerwowana tak bardzo, że przez chwilę na boisku prze-?bywało ośmiu zawodników.