Rhein-Neckar Loewen to już nie ta drużyna, co kilka lat temu. Zresztą tak samo, jak cała niemiecka piłka ręczna. Minęły czasy, gdy Bundesliga żywiła wszystkich najlepszych zawodników, a reprezentacja zdobywała tytuł za tytułem (nie zdołała nawet zakwalifikować się do tegorocznych styczniowych mistrzostw Europy w Danii). Dziś mistrz Polski już nie drży przed trzecim zespołem z Niemiec.
Wręcz na odwrót - to Lwy z Mannheim mają powody do obaw. W ubiegłą sobotę w Kielcach, w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów, Vive Targi pokazały, że zeszłoroczny sukces w tych rozgrywkach (trzecie miejsce) nie był przypadkiem. Zawodnicy Tałanta Dujszebajewa wygrali 32:28 (17:13). Pierwsza połowa była popisem ich siły. Jednak piłkarze mistrzów Polski miewali także słabsze chwile. Rywale każdą oznakę słabości wykorzystywali bez zawahania, jednak nie potrafili odrobić strat.
Gracze Vive Targów w Mannheim nie będą myśleć o przewadze, którą zdobyli w pierwszym spotkaniu, bo wiedzą, że przed nimi 60 minut niezwykle ciężkiej walki.
-
Piłka ręczna jest dziś tak dynamiczna, że wystarczy nawet pięć minut, żeby stracić taką przewagę. Dlatego jedziemy do Mannheim nie myśląc o tych czterech bramkach różnicy z pierwszego meczu. Chcemy wygrać mecz w SAP Arenie - mówił w rozmowie z portalem vivetargi.pl Michał Jurecki.