Co pan czuł, kiedy delegaci zaczęli głosowanie na prezesa?
Spokój. Wiadomo, że takie sytuacje zawsze rodzą dodatkowe emocje, ale nie były one we mnie tak duże, jak jeszcze dwa czy trzy dni wcześniej. Przestałem się przejmować, bo wiedziałem, jaką pracę wykonałem. Czułem, że nie mam już na nic wpływu, bo ten, kogo przekonałem, na mnie zagłosuje, a jeśli w przypadku kogoś mi się nie udało, to muszę jego decyzję uszanować.
Zaskoczyła pana rezygnacja Bogdana Wenty, który przekazał poparcie Damianowi Drobikowi?
Zaskoczyła. Poświęcił przecież czas, aby zebrać grupę popierających go delegatów i mówiło się nawet, że nasze szanse są równe.
Czytaj więcej
Polki potrafią świetnie grać w tenisa oraz szybko biegać i się wspinać, ale w sporcie rządzą nimi mężczyźni. Minister sportu Sławomir Nitras uznał, że zmianę kulturową można wprowadzić tylko siłą.
Czy widzi pan dla Wenty bądź Drobika miejsce w ZPRP, rozmawialiście na ten temat?
Nie rozmawialiśmy, a zarząd jest już wybrany.
Mówił pan wyborami, że ma „gabinet cieni”. Jak bardzo zmieni się w najbliższych dniach ZPRP?
Nie chcę dziś mówić o konkretnych osobach ani stanowiskach, bo to z nimi muszę najpierw porozmawiać. Wszystko jest kwestią najbliższych tygodni. Wtedy dowiecie się więcej.