Drużynowy mistrz olimpijski z Barcelony (1992), wielokrotny medalista mistrzostw świata i Europy, stał na czele ROC przez sześć lat. Jest byłym wybitnym szablistą, ale po napaści Rosji na Ukrainę nie umiał znaleźć wspólnego języka z przewodniczącym Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl) Thomasem Bachem, mimo że Niemiec kiedyś także był doskonałym szermierzem.
Pozdniakow nie szukał kompromisu, dał się poznać jako zwolennik najtwardszego kremlowskiego kursu. Udział w „specjalnej operacji militarnej w Ukrainie” nazywał „zaszczytem”, wrogów oskarżał o rusofobię, a rosyjskich tenisistów odcinających się od kraju – „drużyną zagranicznych agentów”.
ROC za jego kadencji, po przyjęciu w poczet swoich członków organizacji sportowych z nielegalnie zajętych terytoriów Ukrainy, został zawieszony w prawach członka MKOl. To zamknęło temat występu tamtejszych sportowców na igrzyskach w Paryżu pod rosyjską flagą. Ostatecznie poleciało ich tam 15, ale jako sportowcy neutralni – bez formalnej przynależności państwowej.
Czytaj więcej
FK TSC Backa Topola, z którą Legia Warszawa zagra w Lidze Konferencji, reprezentuje Serbię, ale jest radością Węgrów, bo diasporę poprzez piłkę scala i uwodzi Viktor Orbán.
Stanisław Pozdniakow odchodzi. Czy Rosjanie chcą wrócić do świata sportu?
– Wyzwania geopolityczne, przed którymi stoi nasz kraj, wymagają optymalizacji i centralizacji zarządzania kluczowymi sferami działalności, a więc także na wysokim poziomie – przekazał Pozdniakow w oświadczeniu opublikowanym przez ROC, ale jego słowa to raczej fasada. Wielu uważa, że Rosjanie przede wszystkim łagodzą kurs w kontekście przyszłorocznych wyborów na szefa MKOl.