Tak wysoka wygrana brązowych medalistów poprzedniego sezonu jest pewnym zaskoczeniem, nie tylko ze względu na dwa bolesne ciosy, które w ostatnich dwóch tygodniach zadały Górnikowi w jego hali Gwardia Opole i Energa Kalisz. Także dlatego, że Piotrkowianin wygrał dwa ostatnie mecze w lidze, a z ekipą Marcina Lijewskiego wygrywał już w tym roku, tuż przed przedwczesnym zakończeniem minionych rozgrywek.
Tym razem jednak mecz był praktycznie jednostronny, a gospodarze byli wyraźnie zmęczeni serią grania co trzy dni i podróżami przez pół Polski – do Szczecina i Gdańska.
Zabrzanie tradycyjnie świetnie bronili – w pierwszej połowie Jakub Skrzyniarz został pokonany tylko 8 razy, odbił 6 rzutów gości. Ledwie 14 akcji zakończonych rzutem piotrkowian to także znakomita laurka dla całej defensywy Górnika – na czele z Michałem Adamuszkiem i Bartłomiejem Bisem – która wymuszała błędy miejscowych.
W ataku zaś – pod nieobecność kontuzjowanego Iso Sluijtersa – ciężar zdobywania goli z drugiej linii wzięli na siebie nieprzekonujący dotychczas w sezonie Krzysztof Łyżwa i Paweł Dudkowski.
Podopieczni Marcina Lijewskiego już w 7 minucie uciekli na 5:1 i 4-6 bramkową przewagę utrzymywali przez całą pierwszą połowę.