Polakom udało się zająć drugie miejsce w grupie i uniknąć Hiszpanii już w pierwszej rundzie fazy pucharowej. Żeby być tego pewnym po swoim meczu i nie czekać na innych, musieli pokonać Koreę różnicą dziesięciu goli. Chociaż w pierwszej połowie potrafili zdobyć dziewięć bramek z rzędu, przytrafiały im się krótkie drzemki i rywale utrzymywali niebezpiecznie bliski dystans.
Znowu najskuteczniejszy był Bartosz Jurecki, który rzucił dziesięć goli, a wcale nie grał przez całe spotkanie, bo trener Michael Biegler potraktował mecz z Koreą trochę sparingowo. Pozwolił na występ Kamilowi Syprzakowi, szansę gry dostał także Przemysław Krajewski.
– Źle weszliśmy w ten mecz, nasz obrona nie prezentowała się najlepiej w pierwszych minutach, potem się poprawiliśmy. W ataku radziliśmy sobie lepiej i nie daliśmy rywalom szans na kontrataki. Straciliśmy tylko dwa punkty w grupie, mamy ich osiem, co uważam za dobry wynik, zwłaszcza że budujemy drużynę na mistrzostwa Europy w 2016 r. – mówił Biegler.
Polacy byli pewni drugiego miejsca w grupie dopiero po zwycięstwie Słowenii z Serbią. Spadliby na trzecie, gdyby Serbowie wygrali jednym golem, bo taki rezultat promowałby obie bałkańskie reprezentacje. Teorii spiskowych było mnóstwo, Polacy obawiali się, że rywale zwyczajnie się umówią.
– Oglądaliśmy wspólnie z chłopakami mecz Serbia – Słowenia i muszę przyznać, że emocji nie brakowało. Cieszymy się z rozstrzygnięcia, jednak teraz przed nami spotkanie z Węgrami. Doskonale znamy tę drużynę, a Madziarzy równie dobrze znają nas – mówi Sławomir Szmal, kapitan reprezentacji.