Mówi, że z tytułami w sporcie jest jak z piękną kobietą. Nie wystarczy ci się z nią kochać raz, chcesz ciągle więcej i więcej. Poza tym za każdym razem chcesz zrobić to lepiej. Mówi to śmiertelnie poważnie, niskim, ciepłym głosem, który pokochała Francja. Claude Onesta nie jest już tylko od piłki ręcznej, wypowiada się na każdy temat.
[srodtytul]8 tysięcy za wykład[/srodtytul]
Mija dziesięć lat, od kiedy przejął reprezentację Francji i zaczął udowadniać, że można prowadzić drużynę gladiatorów i rozkapryszonych gwiazd w ludzki sposób. Udała mu się rzecz do tej pory w piłce ręcznej nieosiągalna: przez trzy ostatnie lata doprowadził drużynę po kolei do mistrzostwa olimpijskiego w Pekinie w 2008 roku, mistrzostwa świata rok później i mistrzostwa Europy w 2010 roku. Stawiał na tę samą grupę zawodników, nawet jeśli zbliżali się już do czterdziestki. Teraz zaczął mówić o budowaniu legendy. – Chcę, żebyśmy dla piłki ręcznej stali się tym, czym Brazylia dla futbolu, Stany Zjednoczone dla koszykówki, a All Blacks dla rugby – tłumaczy.
Z zawodnikami zawsze był szczery, o wszystkim mówił spokojnie. Lekcje dyplomacji w stylu Onesty można obejrzeć w Internecie. Powtarza, że kwestie ludzkie bywają ważniejsze od dyspozycji na boisku. Przez ostatni rok bywał też na gościnnych występach w szatni francuskich rugbystów (zna się na tym sporcie nie gorzej niż na ręcznej), tenisistów i futbolistów – jeszcze za czasów Raymonda Domenecha. Zapraszają go też kluby i uczelnie, Onesta w federacji zarabia 7 tysięcy euro miesięcznie, za jeden wykład bierze o tysiąc więcej.
– Rzeczywiście ostatnio mniej udzielam się w federacji, ale to, co robię, to misja, która też wpływa na wizerunek piłki ręcznej we Francji. To taki serwis posprzedażowy. Skłamałbym, mówiąc, że na tym nie zarabiam, ale zapewniam, że i tak odrzucam większość propozycji. Nie jestem człowiekiem hamburgerem, to nie moja rola umilać ludziom kolację czy występować w reklamach szynki albo tępych żyletek. Ostatnie dwa miesiące przed mistrzostwami świata wymagały już mojej codziennej pracy, dlatego w ogóle zrezygnowałem z innych zajęć – tłumaczy.