Dziennik „Aftonbladet” pisze o największej kompromitacji w historii szwedzkiej piłki ręcznej. Środową porażkę Szwecji z Argentyną nazywa odarciem z marzeń. – Ta drużyna nie ma motywacji. Jeżeli myślimy o półfinale, musimy wygrać z Polską, chociaż w medal wierzą chyba tylko ci, którzy wierzą także w Świętego Mikołaja. „Expressen” idzie o krok dalej – zapowiada czarny czwartek dla Szwecji.
Wystarczyła godzina meczu z Argentyną, by drużyna gospodarzy, jeden z faworytów turnieju, zamieniła się w pośmiewisko. Szwedzi przegrali 22:27. Taki wynik w innym świetle stawia też sobotnie zwycięstwo Polski nad Argentyną różnicą zaledwie jednej bramki. U nas odebrano je jako zawstydzające, tymczasem Diego Simonet i spółka okazują się największą niespodzianką turnieju.
Dla Polski mecz ze Szwecją jest równie ważny jak dla gospodarzy. Awans do drugiej rundy już mamy, ale gdyby udało się wygrać, oznaczałoby to komplet 4 punktów na starcie drugiej fazy gier, gdy zacznie się prawdziwa walka. Chorwaci, Duńczycy i najprawdopodobniej Serbowie, z którymi Polacy będą grać w Malmoe i Lund, to rywale dużo lepsi od dotychczasowych .
Rok temu na mistrzostwach Europy Polacy pokonali Szwedów 27:24, później zajęli czwarte miejsce, a rywale zakończyli turniej na przedostatnim. Medal mistrzostw świata Szwedzi wywalczyli ostatni raz dziesięć lat temu. W piłce ręcznej żyją trochę jak my w nożnej – wspomnieniami. W 1954, 1958, 1990 i 1999 byli najlepsi na świecie.
Teraz czołowym piłkarzom nie chce się grać w reprezentacji, a jak już przyjadą na zgrupowanie, na wszystko narzekają. W klubach są rozpieszczani, grają w Niemczech i Hiszpanii, czyli tam, gdzie najlepsi. Tacy zawodnicy, jak Kim Andersson, Johan Sjostrand, Oscar Carlen, to światowa czołówka. Najskuteczniejszym zawodnikiem drużyny na MŚ jest Jonas Kallman, trafił do tej pory 21 razy.