16 milionów złotych w budżecie, największe gwiazdy w składzie i do tego trener Bogdan Wenta – porażka 1: 3 w finałach mistrzostw Polski z Wisłą Płock jest dla Vive Kielce jak trzęsienie ziemi. Rany długo się nie zabliźnią.
Vive była wizytówką polskiej piłki ręcznej. Reprezentowała ligę, której - gdyby nie ten zespół - nikt nie traktowałby poważnie. Drużyna z Kielc w kraju wygrywała swoje mecze najczęściej różnicą kilkunastu goli, a sprawdzić się mogła dopiero w Lidze Mistrzów. Holenderski prezes Bertus Servaas wymyślił sobie w Kielcach wielki klub i co sezon wzmacniał go sprowadzając gwiazdy światowego formatu: Henrika Knudsena czy Mirzę Dżombę. Z myślą o kolejnej Lidze Mistrzów zakontraktowano już przecież także Sławomira Szmala i Grzegorza Tkaczyka. – Czasami lepiej zrobić krok do tyłu, by później dwa do przodu – Wenta podsumował porażkę swojego zespołu.
W Wiśle w trakcie sezonu blisko było przewrotu – jeszcze w grudniu chcieli tam zwalniać trenera Larsa Walthera, drużyna przegrała także finał Pucharu Polski z Vive różnicą 13 bramek i nikt nie spodziewał się takich emocji w finale ligi.
– Szczerze mówiąc, to nie było wszystko zgodnie z planem, bo ten sukces przyszedł za szybko, ale żyje się po to, by pokonywać wyzwania, które los stawia przed nami – mówił po ostatnim meczu prezes Wisły, Andrzej Miszczyński.