Drużyna Bogdana Wenty dopisała kolejny rozdział książki o silnych mężczyznach, którzy nigdy się nie poddają i nie przestają wierzyć.
Polscy piłkarze udowadniali wcześniej, że 15 sekund to mnóstwo czasu, zdarzało się, że kończyli mecz ze złamaną ręką, a Karol Bielecki wrócił do sportu po stracie oka. Szlachectwo zobowiązuje. Wczorajszy mecz być może był najtrudniejszy z tych wielkich, które trzeba było wygrać w ostatnich latach.
Polacy nie zwyciężyli jednym rozpaczliwym rzutem. W pewnym momencie przegrywali z wicemistrzami świata pięcioma golami, ale nie stracili wiary w wygraną i spokoju.
Nie ma wielkich zwycięstw bez wielkich bramkarzy. – Musimy bardzo podziękować Marcinowi Wicharemu, bo odbił dużo rzucanych z czystych pozycji piłek. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz Duńczycy tyle razy się mylili ze skrzydeł – mówił Wenta.
Wichary w pierwszym meczu z Serbią bronił przeciętnie, ze Słowacją grał już mało, bo Wenta postawił na Piotra Wyszomirskiego. Wczoraj obronił 17 rzutów, w tym dwa karne. Był skuteczny w 49 procentach interwencji. Żegnał się, modlił, mobilizował, uderzając rękami w poprzeczkę. Był niesamowity w kluczowych momentach.