Po końcowym gwizdku prezes klubu Bertus Servaas wyściskał Bogdana Wentę, coś mu powiedział do ucha. Pierwszego w historii awansu do najlepszej ósemki Ligi Mistrzów nie byłoby, gdyby nie ci dwaj ludzie.
Servaas, Holender który na swoje miejsce do życia wybrał Kielce, od dziesięciu lat budował za miliony drużynę gotową do zwycięstw w Europie. Do zrealizowania tego celu wybrał Wentę, trenera który reanimował polską reprezentację, a potem zdecydował się wrócić z rodziną do Polski.
Nie rozstali się nawet wtedy, gdy Wisła Płock, mimo potężnych zakupów w Kielcach, odebrała kilka lat temu Vive mistrzostwo Polski. Spróbowali zacząć jeszcze raz i wreszcie się udało.
Piłkarze Vive wygrali rozgrywki grupowe i w drodze do ćwierćfinału trafili na węgierski Pick Szeged. Stoczyli z nimi dwie ciężkie bitwy. Przed tygodniem, na Węgrzech, mistrzowie Polski przegrali jedną bramką, choć byli bliscy remisu, zabrakło trochę szczęścia i zimnej krwi. Trzeba było odrabiać straty, a nie było wiadomo, czy się uda. Znów sukces mógł być o krok i minąć Kielce.
Nie minął, bo zawodnicy Wenty pokazali całej Polsce, jak się walczy. Tak, jak kiedyś w reprezentacji, gdy 15 sekund wystarczało im, by osiągnąć sukces i mimo kontuzji zaciskali zęby tylko po to, by dalej grać.