Ten mecz Polacy przegrali w fatalnym stylu. Było to jedno z najgorszych spotkań naszej reprezentacji w ostatnich latach, choć wszyscy wiedzieli, że gra toczy się o przyszłość piłki ręcznej w Polsce.
Euro bez nas oznaczać będzie spadek w rankingach, znacznie trudniejsze eliminacje następnych mistrzostw świata i całkiem realny brak biało-czerwonych na mundialu. A to poprzez MŚ zdobywa się kwalifikacje do igrzysk olimpijskich. I to właśnie takie zadanie dostał trener Tałant Dujszebajew – przygotować Polaków do walki o medale w Tokio 2020.
Polacy grali wolno, schematycznie, bez szczęścia, ale też bez waleczności. Fatalnie kończyli pierwszą połowę – mimo że grali w przewadze (przez moment nawet przeciwko czterem Białorusinom) popełniali szkolne błędy w ataku, zaliczali straty, faulowali w ofensywie i dawali sobie rzucać kolejne bramki. Na przerwę tego arcyważnego spotkania biało-czerwoni schodzili, przegrywając 10:15.
I gdy wszyscy oczekiwali, że w drugiej połowie Polacy rzucą się na rywali i dodawali sobie otuchy, mówiąc, że gorzej być nie może – okazało się, niestety, że owszem, może.
Polacy stracili osiem bramek, zanim rzucili pierwszą. Wracający do reprezentacji, by pomóc kolegom w tym meczu, Karol Bielecki pierwszy rzut (niecelny) oddał dopiero w 18. minucie drugiej połowy.