Była 86. minuta meczu w Monachium. Cały stadion przeszył jęk zawodu. Chwilę wcześniej Robert Lewandowski nie wykorzystał jedenastki. Kopnął piłkę nad poprzeczką, ze zdziwienia złapał się za głowę.
Przez blisko cztery lata na 24 próby w klubie i w reprezentacji nie pomylił się ani razu. Wypracował własną technikę, zwalniając tuż przed oddaniem strzału i do końca wyczekując ruchu bramkarza.
By znaleźć poprzedni błąd polskiego asa, trzeba się cofnąć do początków jego gry w Monachium. W sierpniu 2014 roku Lewandowskiego w meczu Pucharu Niemiec powstrzymał bramkarz trzecioligowego Preussen Muenster.
Wtedy, podobnie jak teraz, wpadka Polaka nie miała żadnego wpływu na wynik. Bayern pokonał HSV 6:0, a Lewandowski ustalił wynik, trafiając w 90. minucie... z karnego.
To był jego setny gol dla drużyny z Monachium w Bundeslidze, dał mu prowadzenie w klasyfikacji najskuteczniejszych obcokrajowców w klubowej historii (wyprzedził Giovane Elbera). „Bild" przyznał mu notę 1, co oznacza klasę światową.