Ostatnia kolejka była idealnym podsumowaniem naszej ligi. Lech zaczął rywalizację o tytuł, przegrywając u siebie z niewalczącą o nic Koroną Kielce, Jagiellonię tak onieśmieliła perspektywa powrotu na pierwsze miejsce, że przegrała u siebie 1:2 z Górnikiem Zabrze, który po przerwie zimowej na boisku wygrał ledwie raz – w lutym z broniąca się przed spadkiem ekipą z Niecieczy.
Dopełnieniem było oczywiście to, co wydarzyło się w sobotę na Łazienkowskiej w Warszawie. Znając już wyniki rywali w walce o mistrzostwo Polski, Legia postanowiła, że pokaże, co to znaczy pokpić sprawę. Obrońcy tytułu przegrali u siebie (0:1) z Zagłębiem Lubin – jedyną drużyną, którą w sezonie zasadniczym pokonali dwukrotnie.
Przegrali z Zagłębiem, w którego bramce stał 22-letni Dominik Hładun, rozgrywający swój ósmy mecz ligowy w życiu, w pomocy biegał – po raz pierwszy w podstawowym składzie – 19-letni Bartosz Slisz, obok 20-letniego Filipa Jagiełły. W końcówce trener gości wprowadził na murawę innego 19-latka – Dawida Pakulskiego, dla którego był to drugi mecz w ekstraklasie.
Legia poniosła 11. porażkę w sezonie. Kosztowała ona posadę Romeo Jozaka. W sześciu pozostałych kolejkach ligowych (oraz przynajmniej jednym spotkaniu w Pucharze Polski) drużynę poprowadzić ma dotychczasowy asystent Chorwata, jego rodak Dean Klafurić. Mimo 11 porażek Legia ma tylko punkt straty do Lecha i taki sam dorobek jak druga w tabeli Jagiellonia.
Lech w 30 kolejkach sezonu zasadniczego zgromadził 55 punktów, które dały mu pozycję lidera i przewagę własnego boiska przed decydującą fazą gry o tytuł. Jak korzysta z przywileju rozgrywania spotkań przy Bułgarskiej (gdzie nie przegrał od zeszłego sezonu, gdy w kwietniu uległ Legii 1:2), widać było w piątek.