Kompromitujący czwartek. Legia Warszawa odpadła z Dudelange

Czarny czwartek stał się faktem. Polskie kluby wyrżnęły o dno. Po raz pierwszy od czasów wprowadzenia reformy (2009 rok) i zmiany zasad kwalifikacji do europejskich pucharów, żadnej naszej drużyny nie tyle nie będzie w fazie grupowej – do tego zdążyliśmy się niestety przyzwyczaić, tak się stało chociażby w poprzednim sezonie – ale zabraknie jakiegokolwiek przedstawiciela ekstraklasy w ostatniej rundzie eliminacji.

Aktualizacja: 16.08.2018 22:53 Publikacja: 16.08.2018 22:47

Kompromitujący czwartek. Legia Warszawa odpadła z Dudelange

Foto: Fotorzepa, Grzegorz Rutkowski

Tak źle jeszcze nie było. Dopiero w weekend ruszają poważne europejskie ligi – niemiecka Bundesliga, włoska Serie A czy hiszpańska La Liga. Wszędzie w Europie kibice dopiero zaczynają się emocjonować nowym sezonem, a w 40 milionowym kraju w środku kontynentu już można opuścić flagę do połowy masztu.

Dziś w hurcie odpadły wszystkie drużyny, które w poprzednim sezonie zajęły wszystkie stopnie podium w ekstraklasie. Lech okazał się gorszy od KRC Genk i przegrał u siebie na stadionie 1:2. Jagiellonia Białystok poległa w Gandawie 1:3 z KAA Gent, a bolesnym dopełnieniem była trzecia bramka, którą strzelił niedawno uznany bezsprzecznie najlepszym zawodnikiem ekstraklasy Vadis Odidja Ofoe. Piłkarze z Podlasia i tak zostawili po sobie najlepsze wrażenie, bo najdłużej zachowali szanse na awans – nie tylko dlatego iż zaczęli najpóźniej swoje spotkanie. Na przerwę schodzili przegrywając 0:1, ale w 58 minucie wyrównał Martin Pospisil. Oznaczało to, że jeśli zawodnicy Ireneusza Mamrota strzelą gola, to oni wywalczą prawo do gry przeciwko francuskiemu Bordeaux w fazie play off. Jagiellonia nie miała więc czego bronić i ruszyła do frontalnego ataku, ale została skarcona stratą dwóch goli w samej końcówce.

 

Najwięcej wstydu musieli się najeść kibice Legii – ich drużyna, która pojechała do Luksemburga odrabiać straty z pierwszego meczu – już po 17 minutach przegrywała 0:2. Ostatecznie mecz zakończył się remisem 2:2 po dwóch bramkach Jose Kante, a zespołowi, który po raz pierwszy prowadził Portugalczyk Ricardo Sa Pinto brakowało jednego trafienia do awansu. Gdyby to jednak Legia wyszło zwycięsko z tej rywalizacji byłoby to po prostu niesprawiedliwe. Gdyż mistrz Polski absolutnie na to by nie zasłużył.

Portugalski szkoleniowiec swoje rządy rozpoczął od kompromitującego remisu i czerwonej kartki. Po ostatnim gwizdku wpadł bowiem a murawę i zaczął się kłócić z sędzią machając rękoma jak opętany. Arbiter pokazał mu więc kartkę, co oznacza, że Pinto nie będzie mógł usiąść na ławce rezerwowych gdy następnym razem Legia będzie grać w Europie. Biorąc pod uwagę jak ostatnio często zmieniają się szkoleniowcy w Warszawie bardzo możliwe, że w przyszłym roku krewkiego Portugalczyka już w Legii nie będzie.

Na konferencji prasowej Pinto powiedział, że Dudelange zostało przepchnięte do kolejnej rundy przez sędziów, a także złożył ironiczne gratulacje arbitrom.

Już jutro rusza jednak liga, a 16 zespołów będzie walczyć na nowoczesnych, ładnych, wybudowanych za państwowe najczęściej pieniądze o mistrzostwo. Mistrzostwo, które daje przepustkę do walki o Ligę Mistrzów. A za rok znów po wylosowaniu klubu z Luksemburga, Mołdawii, czy Słowacji będziemy stroszyć piórka i już rozpracowywać rywala w kolejnej rundzie. Smutny to obraz polskiej piłki.

Tak źle jeszcze nie było. Dopiero w weekend ruszają poważne europejskie ligi – niemiecka Bundesliga, włoska Serie A czy hiszpańska La Liga. Wszędzie w Europie kibice dopiero zaczynają się emocjonować nowym sezonem, a w 40 milionowym kraju w środku kontynentu już można opuścić flagę do połowy masztu.

Dziś w hurcie odpadły wszystkie drużyny, które w poprzednim sezonie zajęły wszystkie stopnie podium w ekstraklasie. Lech okazał się gorszy od KRC Genk i przegrał u siebie na stadionie 1:2. Jagiellonia Białystok poległa w Gandawie 1:3 z KAA Gent, a bolesnym dopełnieniem była trzecia bramka, którą strzelił niedawno uznany bezsprzecznie najlepszym zawodnikiem ekstraklasy Vadis Odidja Ofoe. Piłkarze z Podlasia i tak zostawili po sobie najlepsze wrażenie, bo najdłużej zachowali szanse na awans – nie tylko dlatego iż zaczęli najpóźniej swoje spotkanie. Na przerwę schodzili przegrywając 0:1, ale w 58 minucie wyrównał Martin Pospisil. Oznaczało to, że jeśli zawodnicy Ireneusza Mamrota strzelą gola, to oni wywalczą prawo do gry przeciwko francuskiemu Bordeaux w fazie play off. Jagiellonia nie miała więc czego bronić i ruszyła do frontalnego ataku, ale została skarcona stratą dwóch goli w samej końcówce.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Ostatnia szansa, by kupić bilety na Euro 2024. Kto pierwszy, ten lepszy
Piłka nożna
Mecz życia na Stadionie Narodowym. Wysoka stawka finału Pucharu Polski
Piłka nożna
Borussia Dortmund skarciła gwiazdy PSG
Piłka nożna
Niemiecka i hiszpańska prasa po Bayern - Real. "Nierozstrzygnięta bitwa w Monachium"
Piłka nożna
Bayern - Real. Cztery gole i cztery minuty, które wstrząsnęły półfinałem Ligi Mistrzów
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił