Martin Odegaard: trudna sztuka dorastania

Był pierwszym cudownym dzieckiem norweskiego futbolu. Porównywano go do Pelego i Messiego, wróżono wielką karierę. W wieku 16 lat trafił do Realu i... na listę największych rozczarowań. W San Sebastian pokazuje, że talentu do końca nie zmarnował.

Aktualizacja: 29.12.2019 13:04 Publikacja: 29.12.2019 12:54

Martin Odegaard: trudna sztuka dorastania

Foto: Ehaddeland [CC BY-SA 3.0 (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0)]

Kiedy jesteś nastolatkiem, a na treningi zapraszają cię Liverpool i Bayern, kiedy z oka nie spuszczają kluby z Manchesteru, Paris Saint-Germain, Barcelona czy Real, a Pep Guardiola mówi, że zrobi z ciebie najlepszego piłkarza na świecie, może przewrócić ci się w głowie.

– Dostaliśmy zapytania od ponad 30 czołowych europejskich klubów – opowiadał jeszcze przed transferem do Madrytu ojciec Martina Odegaarda.

Przez ostatnie lata jego syn zdążył się nasłuchać, że jest najdroższą pomyłką Realu. Kosztował co prawda 4 mln euro, ale z miejsca dostał 110 tys. tygodniówki. Więcej niż m.in. Isco (80 tys.). Od razu podpisał pięcioletnią umowę. Trafił do rezerw prowadzonych wówczas przez Zinedine’a Zidane’a, ale otrzymał gwarancję, że w tygodniu będzie mógł trenować z pierwszym zespołem. W pakiecie załatwiono posadę jego ojcu (w akademii Realu), wypłacono 3 mln euro premii za podpis, zapewniono 100 tys. euro rocznej pensji. Odegaard senior zarabiał więc łącznie więcej niż Zidane.

Po prostu najmłodszy

Zanim Hans Erik poświęcił się pracy szkoleniowej, też był pomocnikiem, też grał w Stromsgodset, uzbierał ponad 200 meczów w lidze i pucharach. Ale za granicę nigdy nie wyjechał. Synowi wystarczyło 25 spotkań. Przez nieco ponad pół roku pobił wszelkie rekordy. Najmłodszy debiutant w norweskiej Tippeligaen, najmłodszy strzelec gola, najmłodszy debiutant w reprezentacji, najmłodszy zawodnik, który wystąpił w eliminacjach mistrzostwach Europy. Wszystkiego dokonał przed 16. urodzinami, a magazyn "Time" umieścił go w gronie 30 najbardziej wpływowych nastolatków na świecie.

Ojciec starał się, by woda sodowa nie uderzyła mu do głowy, odmówił m.in. prawa do wykorzystania wizerunku syna producentom gry "Football Manager", ale po transferze do Realu Martin zaczął bujać w obłokach. Chwalił się zdjęciami z Cristiano Ronaldo, do kolegów z rezerw odnosić się miał z wyższością i lekceważeniem, nie chciał z nimi grać, ani trenować, co odbijało się na wynikach. Po meczach prasa pisała, że z nim w składzie Castilla wygląda tak, jakby miała na boisku nie jedenastu, a dziesięciu piłkarzy. Dziennik „AS” wystawił mu kiedyś notę „0”.

W dorosłym zespole wystąpił tylko raz. I to też dzięki Florentino Perezowi. Prezes Realu, wielki entuzjasta talentu młodego Norwega, wstawił się za nim u Carlo Ancelottiego i 23 maja 2015 roku, w wieku 16 lat i 157 dni, Odegaard został najmłodszym debiutantem w historii Królewskich. W meczu ligowym z Getafe zmienił Ronaldo. - Co? Ten bezczelny gówniarz? - nie krył podobno oburzenia Portugalczyk.

Real wygrał 7:3, ale wkład Odegaarda w to zwycięstwo był żaden. Przez 22 minuty nie potrafił udowodnić, że zasługuje na drugą szansę. Nie dostał jej nawet, kiedy Ancelottiego zastąpił Zidane. Francuz nie mydlił mu oczu, powiedział wprost, że dla jego rozwoju będzie lepiej, jeśli poszuka sobie nowego klubu. Odegaard długo nie chciał przyjąć tego do wiadomości, poskutkowały dopiero męskie rozmowy z ojcem, który przekonywał, że najwyższy czas dorosnąć.

Przyćmił Messiego

„Mógłby być najlepszym zawodnikiem na świecie, ale ja o niego nie prosiłem. Florentino się jednak nie odmawia. Ten transfer to czysty PR” – wspominał później w swojej książce Ancelotti.

W styczniu 2017 roku Norweg został wypożyczony do Heerenveen, latem 2018 roku do Vitesse Arnhem, gdzie jak dotąd zanotował najlepszy okres w karierze. 39 meczów, 11 bramek, 12 asyst. W nagrodę znalazł się w drużynie sezonu – jako jedyny piłkarz spoza Ajaxu Amsterdam i PSV Eindhoven. Znów mógł przebierać w ofertach.

Ajax chciał go wykupić z Realu, Bayer kusił grą w Lidze Mistrzów, ale Odegaard zdecydował się na powrót do Hiszpanii. – Ważne było to, bym trafił do klubu, który naprawdę mnie chce i do którego stylu gry pasuję. Lepiej przyzwyczajać się do Primera Division. Na tym etapie kariery to dla mnie istotniejsze niż występy w Champions League – podkreśla 21-letni dziś Norweg, choć nie ukrywa, że jego marzeniem pozostaje gra na Santiago Bernabeu.
– Kiedyś mój ojciec pojechał do Barcelony. Myślę, że bym tam pasował. Ale wierzę, że jest tak również w przypadku Realu. Chcę wygrywać i grać ofensywnie. Lubię hiszpański futbol, wszystkie zespoły są tu silne – zaznacza Odegaard, który od zawsze uwielbiał patrzeć na Leo Messiego.

Niedawno miał okazję zagrać przeciw idolowi z dzieciństwa. I go przyćmił. Sociedad odebrał punkty Barcelonie (2:2), Odegaard wygrywał pojedynki z Ivanem Rakiticiem i Sergio Busquetsem, oddał najwięcej strzałów i stworzył najwięcej sytuacji. To był jego kolejny świetny występ w ważnym meczu. Wcześniej wbił bramkę Atletico (zwycięstwo 2:0) i dał się we znaki obronie Realu (porażka 1:3). W niedzielę strzelił pięknego gola Osasunie z rzutu wolnego (4:3 dla Sociedad). Błyszczy wraz z innymi piłkarzami, którzy za młodu nie poradzili sobie w wielkich klubach: Belgiem Adnanem Januzajem (dawniej Manchester United), Szwedem Alexandrem Isakem i Baskiem Mikelem Merino (obaj Borussia Dortmund). Jego wartość rynkowa w ostatnim roku wzrosła z 4 do 50 mln euro (według portalu transfermarkt.de).

Nierealistyczne oczekiwania

Odegaard dojrzał, nauczył się języków, zaczął stawiać interes drużyny ponad własny, stał się graczem kompletnym. Koledzy są pod wrażeniem jego pracowitości, biega, kreuje sytuacje i przerywa ataki rywali, a to właśnie defensywa była dotąd jego piętą achillesową.

- Jest jednym z najlepiej wyszkolonych technicznie zawodników, jakich widziałem. Ma ogromny potencjał, gdy dołoży do niego doświadczenie, może stać się piłkarzem klasy światowej - twierdzi selekcjoner Norwegów Lars Lagerbaeck.
Norwegia ostatni raz na wielkim turnieju grała w 2000 roku (Euro w Belgii i Holandii), na mundialu - dwa lata wcześniej we Francji, czyli pół roku przed narodzinami Odegaarda. Wciąż ma szansę, by zakwalifikować się na przyszłoroczne mistrzostwa Europy. Musi jednak w barażach pokonać Serbię, a później Szkocję lub Izrael. Bez dobrej gry jej lidera będzie o to trudno.

– Zaczynałem bardzo młodo. Musiałem mierzyć się z nierealistycznymi oczekiwaniami. Czasami ciężko jest być Martinem Odegaardem – przyznaje Norweg. Ale nauczył się z tym żyć. Coraz częściej bierze odpowiedzialność na swoje barki. Dziś już nikt nie odważy się go nazwać bezczelnym gówniarzem.

Kiedy jesteś nastolatkiem, a na treningi zapraszają cię Liverpool i Bayern, kiedy z oka nie spuszczają kluby z Manchesteru, Paris Saint-Germain, Barcelona czy Real, a Pep Guardiola mówi, że zrobi z ciebie najlepszego piłkarza na świecie, może przewrócić ci się w głowie.

– Dostaliśmy zapytania od ponad 30 czołowych europejskich klubów – opowiadał jeszcze przed transferem do Madrytu ojciec Martina Odegaarda.

Pozostało 94% artykułu
Piłka nożna
Chelsea znów konkurencyjna. Wygrywa i zachwyca nie tylko w Anglii
Piłka nożna
Bayern znów nie zdobędzie Pucharu Niemiec. W Monachium myślą już o przyszłości
PIŁKA NOŻNA
Niechciane dziecko Gianniego Infantino. Po co światu klubowy mundial?
Piłka nożna
Polskie piłkarki awansowały na Euro. Czy to coś zmieni?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Piłka nożna
Wielkie pieniądze Orlenu dla PZPN
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką