Kiedy jesteś nastolatkiem, a na treningi zapraszają cię Liverpool i Bayern, kiedy z oka nie spuszczają kluby z Manchesteru, Paris Saint-Germain, Barcelona czy Real, a Pep Guardiola mówi, że zrobi z ciebie najlepszego piłkarza na świecie, może przewrócić ci się w głowie.
– Dostaliśmy zapytania od ponad 30 czołowych europejskich klubów – opowiadał jeszcze przed transferem do Madrytu ojciec Martina Odegaarda.
Przez ostatnie lata jego syn zdążył się nasłuchać, że jest najdroższą pomyłką Realu. Kosztował co prawda 4 mln euro, ale z miejsca dostał 110 tys. tygodniówki. Więcej niż m.in. Isco (80 tys.). Od razu podpisał pięcioletnią umowę. Trafił do rezerw prowadzonych wówczas przez Zinedine’a Zidane’a, ale otrzymał gwarancję, że w tygodniu będzie mógł trenować z pierwszym zespołem. W pakiecie załatwiono posadę jego ojcu (w akademii Realu), wypłacono 3 mln euro premii za podpis, zapewniono 100 tys. euro rocznej pensji. Odegaard senior zarabiał więc łącznie więcej niż Zidane.
Po prostu najmłodszy
Zanim Hans Erik poświęcił się pracy szkoleniowej, też był pomocnikiem, też grał w Stromsgodset, uzbierał ponad 200 meczów w lidze i pucharach. Ale za granicę nigdy nie wyjechał. Synowi wystarczyło 25 spotkań. Przez nieco ponad pół roku pobił wszelkie rekordy. Najmłodszy debiutant w norweskiej Tippeligaen, najmłodszy strzelec gola, najmłodszy debiutant w reprezentacji, najmłodszy zawodnik, który wystąpił w eliminacjach mistrzostwach Europy. Wszystkiego dokonał przed 16. urodzinami, a magazyn "Time" umieścił go w gronie 30 najbardziej wpływowych nastolatków na świecie.
Ojciec starał się, by woda sodowa nie uderzyła mu do głowy, odmówił m.in. prawa do wykorzystania wizerunku syna producentom gry "Football Manager", ale po transferze do Realu Martin zaczął bujać w obłokach. Chwalił się zdjęciami z Cristiano Ronaldo, do kolegów z rezerw odnosić się miał z wyższością i lekceważeniem, nie chciał z nimi grać, ani trenować, co odbijało się na wynikach. Po meczach prasa pisała, że z nim w składzie Castilla wygląda tak, jakby miała na boisku nie jedenastu, a dziesięciu piłkarzy. Dziennik „AS” wystawił mu kiedyś notę „0”.