W ostatnim meczu 21. kolejki Premier League spotkały się ze sobą mistrz Anglii i niepokonany w tym sezonie w lidze angielskiej Liverpool. Gdyby drużyna Kloppa wygrała w Manchesterze, wówczas jej przewaga nad najpoważniejszym rywalem w walce o mistrzostwo zwiększyłaby się aż do 10 punktów.
Tak się jednak nie stało - w toczącym się w imponującym tempie meczu o jednego gola lepszy był Manchester City. Tempo meczu było zawrotne, piłka co chwila znajdowała się pod bramką jednej z drużyn - relacjonuje Onet.
W I połowie świetnej okazji do zdobycia gola nie wykorzystał Liverpool - Mohamed Salah rozpoczął akcję, podał do Roberto Firminho, ten zagrał prostopadle do Sadio Mane, a Senegalczyk trafił w słupek bramki Edersona. Na tym jednak zagrożenie się nie skończyło, bo John Stones próbujący wybić piłkę zrobił to tak niefortunnie, że ta odbiła się od Edersona i zmierzała w stronę bramki City. Ostatecznie jednak ofiarna interwencja obrońcy, który wybił piłkę z linii bramkowej, uratowała mistrzów Anglii.
Zamiast 0:1 w I połowie zrobiło się 1:0 - Bernardo Silvo znalazł w polu karnym Sergio Aguero, a ten po opanowaniu piłki potężnym strzałem w krótki róg pokonał Alissona.
W 64. minucie Liverpool rozegrał znakomitą akcję, która przyniosła mu wyrównanie - Trent Alexander-Arnold popisał się znakomitym przerzutem do Andrew Robertsona, ten z pierwszej piłki odegrał futbolówkę do Firminho, a Brazylijczyk z czterech metrów nie miał problemów z umieszczeniem piłki w siatce.