Matthijs de Ligt to odkrycie kończącego się sezonu, 19-letnim obrońcą Ajaxu zachwyca się cała Europa, eksperci podkreślają jego niezwykłą jak na młody wiek futbolową dojrzałość, nieprzypadkowo nosi kapitańską opaskę. Ale błędy zdarzają się nawet najlepszym. Zwłaszcza u progu tak długiego i wyczerpującego sezonu.
W czwartkowy wieczór pomylił się i de Ligt. Nie opanował piłki w polu karnym, ratował się faulem, przewrócił Marcusa Rashforda. Napastnik Manchesteru United takich prezentów nie zwykł marnować. Ustawił piłkę na jedenastym metrze, zmylił Jaspera Cillessena, uderzył pewnie w przeciwległy róg. Na drugą połowę już nie wyszedł, doznał urazu, zmienił go Harry Kane, ale napastnik Tottenhamu znów pokazał, że daleko mu do formy sprzed kontuzji.
Holandia - Anglia 3:1 po dogrywce
De Ligt tak udanego dla siebie sezonu nie chciał kończyć z poczuciem winy, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego strzałem głową doprowadził do wyrównania. I wreszcie - po 73 minutach - zaczęły się emocje. Szybkie tempo, nieuznany gol Anglików (spalony), niepodyktowany karny dla Holendrów - sędziowie VAR w ostatnim kwadransie mieli ręce pełne roboty.
Drużyna Ronalda Koemana w dogrywce poszła za ciosem i wykorzystała fatalne błędy przeciwników w obronie. Holandia wychodzi z kryzysu, odzyskuje radość z futbolu i po pięciu latach posuchy w niedzielę zagra najważniejszy mecz, odkąd zdobyła brąz na mundialu w Brazylii.