Minął tydzień od awansu na Euro 2020, emocje opadły. Gra i styl drużyny Jerzego Brzęczka napawają pana optymizmem przed turniejem?
Do mistrzostw zostało jeszcze dużo czasu. Jurek wziął ten zespół w trudnym momencie, gdy potrzebował on restrukturyzacji. Niespecjalnie chciałem po mundialu zmieniać selekcjonera, ale Adam Nawałka zadecydował inaczej. Wiedzieliśmy, że drużyna jest wypalona i że potrzebuje nowego otwarcia. Nie było to łatwe. W eliminacjach mieliśmy grupę bez drużyn z czołowej piątki europejskiej, dlatego wszyscy oczekiwali od nas łatwego awansu. I rzeczywiście, nie grając wielkiego futbolu, nadawaliśmy ton tej grupie i dwie kolejki przed końcem kwalifikacji mamy zapewniony udział w przyszłorocznych mistrzostwach. Nie oznacza to jednak, że było łatwo. Doskonale pamiętam, jak kilka lat temu byliśmy w podobnej grupie, bez mocnych drużyn, zajęliśmy w niej przedostatnie miejsce i nie pojechaliśmy na mundial 2010. To było za czasów Leo Beenhakkera i też były to eliminacje po nieudanej wielkiej imprezie, dokładnie tak jak teraz. Na razie jesteśmy więc zadowoleni z samego awansu. Zostały jeszcze dwa mecze eliminacyjne, później spotkania towarzyskie. Jest czas, żeby popracować i jeszcze bardziej przykręcić śrubę. Z całą pewnością niczego nie będziemy deklarować ani obiecywać, co osiągniemy na Euro.