Wisła, ale z Płocka, to piąty lider ekstraklasy w tym sezonie, lecz tuż za nią jest grupa pościgowa. Jeśli piłkarze Radosława Sobolewskiego potkną się w poniedziałkowym meczu ze Śląskiem we Wrocławiu, szansę na zajęcie pierwszego miejsca w tabeli będą miały aż cztery drużyny: Piast Gliwice, Pogoń Szczecin, Cracovia i Legia Warszawa. Z tego kwartetu tylko Pogoń była już w tym sezonie liderem ligi. Szansa więc, że szósty zespół wdrapie się na pierwsze miejsce, jest duża.
Legia w poprzednią niedzielę dała pokaz siły, demolując Wisłę Kraków aż 7:0. Ostatnie tak wysokie zwycięstwo w ekstraklasie, to 2004 rok i wygrana Zagłębia Lubin z GKS Katowice.
W tym jednym meczu Legia strzeliła aż 31 procent wszystkich swoich ligowych goli w tym sezonie. Dotychczas zespół Aleksandara Vukovicia nie był utożsamiany z ofensywną grą i dominacją na boisku. Legia była raczej zespołem pragmatycznym, skupionym na kontrolowaniu poczynań rywala. Ale tak wysoki wynik z Wisłą jest w równie dużym stopniu efektem dobrej gry wicemistrza Polski i determinacji legionistów, by zdobywać kolejne gole, jak i rozsypania Wisły.
Piłkarze Vukovicia jadą do Gdyni, gdzie zmierzą się z przedostatnią w tabeli Arką. Poraniona Wisła Kraków zagra na wyjeździe z Rakowem Częstochowa. Pytanie, czy zawodnicy Macieja Stolarczyka zdołają zapomnieć o tym, co się wydarzyło w Warszawie.
W sobotę kibiców czekają dwa ciekawe mecze: Cracovia zagra z Lechią, a Pogoń z Lechem. Październik nie był dobrym miesiącem dla Lechii i Piotra Stokowca. Po zwycięstwie z Legią przy Łazienkowskiej piłkarze z Gdańska nie wygrali meczu – zaliczyli jedną porażkę i dwa z rzędu remisy.