Reklama

Zmarł Jan Liberda

Zmarł Jan Liberda, legendarny napastnik Polonii Bytom. Jedyny polski piłkarz, który strzelił Brazylii bramkę na Maracanie.

Aktualizacja: 09.02.2020 21:46 Publikacja: 09.02.2020 20:03

Zmarł Jan Liberda

Foto: stock.adobe.com

Grał w czasach, gdy Polonia była jedną z najlepszych drużyn w Polsce. W sezonie 1964/1965 wywalczyła Puchar Rappana, nazywany też Pucharem Lata lub Intertoto. W nagrodę została zaproszona do Nowego Jorku na turniej American Challenge Cup i wygrała, pokonując w finale Duklę Praga.

Trofeum nazywane w naszym kraju Pucharem Ameryki zdobyła drużyna o nazwie Polonia, nosząca klubowe barwy Pogoni Lwów i trenowana przez byłego zawodnika tego klubu Michała Matyasa. To miało ogromne znaczenie dla Polonii amerykańskiej, która nagrodziła piłkarzy swoim własnym pucharem, gościła ich w swoich domach. Wszyscy wracali do Polski w kowbojskich kapeluszach. W stolicy prezentowali trofeum przy brawach warszawiaków. W Bytomiu witało ich kilkanaście tysięcy ludzi.

Liberda był dwukrotnie (w latach 1959 i 1962) królem strzelców ligi. – Kiedy pierwszy raz wszedłem do szatni Polonii, najpierw wzrokiem poszukałem Liberdy, żeby mu się ukłonić. Bo to on w tej szatni rządził – wspomina Zygmunt Anczok, legendarny obrońca, mistrz olimpijski z Monachium.

Nie minęło wiele czasu, a byli już kolegami z reprezentacji Polski. Liberda wystąpił w niej 35 razy. Podczas tournée kadry po Ameryce Południowej roku 1966 strzelił wszystkie trzy bramki dla Polski w dwóch meczach z Brazylią (1:4, 1:2) i jednym z Argentyną (1:1).

Mecz z Brazylią odbywał się Maracanie w Rio. 130 tysięcy ludzi usiadło na trybunach. Przyszli głównie dla Pelego i Garrinchy, Polacy mieli być łatwym sparingpartnerem. I rzeczywiście, do przerwy Brazylia prowadziła 2:0. Kibice spodziewali się w drugiej połowie kolejnych goli, ale padł tylko jeden: strzelił go Liberda. Garrinchy bardzo dobrze pilnował Zygmunt Anczok, a Pelego, 23-letni Walter Winkler, debiutujący w reprezentacji w takich stresujących okolicznościach. Wszyscy trzej byli zawodnikami Polonii Bytom.

Reklama
Reklama

Kiedy miesiąc później na Stadionie Śląskim Polska grała z Anglią, proporzec z jej kapitanem Bobbym Moore'em wymieniał właśnie Liberda. Jednak rok później pożegnał się z reprezentacją. Z komory celnej na granicy z NRD miał odebrać kupione w RFN auto – Forda Taunusa. Był rok 1967, inne czasy. Samochodu nie dostarczono w terminie i Liberda musiał na niego czekać na granicy. A ponieważ w Warszawie zaczynało się zgrupowanie kadry przed wyjazdem na mecz z ZSRR, piłkarz usiłował telefonicznie się usprawiedliwić, zapewniając, że dotrze, ale w ostatniej chwili. Nikt się jego telefonem nie przejął, a potem PZPN ukarał go dyskwalifikacją. On też ujął się honorem i już więcej w drużynie narodowej nie wystąpił. Miał wtedy zaledwie 31 lat.

Opowiadał mi to na początku lat 80. w Paderborn. Był wówczas trenerem drużyny TuS Schloss Neuhaus, z którą kontrolny mecz rozgrywała reprezentacja Polski Antoniego Piechniczka. Liberda pomagał zorganizować pobyt kadry w Niemczech, bo Piechniczek był jego kolegą. Z innym kolegą z boiska Jackiem Gmochem pracował w połowie lat 70. w Zagłębiu Sosnowiec.

Liberda miał 168 cm wzrostu, więc na Śląsku nazywano go Napoleonem. Fizycznie był podobny do niemieckiego środkowego napastnika Uwe Seelera. Bardzo szybki w polu karnym, świetnie panował nad piłką i trudno go było przewrócić, bo miał nogi jak Schwarzenegger. Był też bardzo sympatyczny, zawsze uśmiechnięty i miał duże poczucie humoru.

W połowie lat 80. największy na świecie kolekcjoner odznak piłkarskich dr Janusz Kukulski zorganizował w rodzinnym Krakowie spotkanie zaprzyjaźnionych kolekcjonerów, kilku dziennikarzy i ekspiłkarzy. Nim poszliśmy do jego mieszkania przy Poselskiej, w Barbakanie mieliśmy oficjalne spotkanie, po którym ktoś rzucił piłkę Liberdzie z prośbą: „Panie Janku, pan pokaże, jak to się dawniej robiło". Liberda, ubrany w garnitur, wziął piłkę, a ponieważ ja prosiłem się o podanie, zaczęliśmy żonglować. Przez dwie–trzy minuty piłka nie spadała na ziemię, chyba że odbijaliśmy ją o średniowieczny mur. Aż przyszedł jakiś konserwator zabytków z miotłą i nas wyrzucił. To było jedno z moich najprzyjemniejszych piłkarskich przeżyć. Mogłem kopać piłkę z kimś, w kogo przed laty cała piłkarska Polska była wpatrzona jak w obraz.

Jan Liberda zmarł w wieku 83 lat, chorował od dawna.

Piłka nożna
Zinedine Zidane bliżej powrotu na trenerską ławkę. Jest ustne porozumienie
Piłka nożna
Przy Łazienkowskiej czekają na zbawcę. Legia kończy rok na dnie, niechlubny rekord pobity
Piłka nożna
Kacper Potulski. Strzelił gola Bayernowi, może wkrótce sprawdzi go Jan Urban
Piłka nożna
Czego Lech, Raków i Jagiellonia potrzebują do awansu w Lidze Konferencji?
Piłka nożna
Liga Konferencji. Z Armenii na tarczy, w Białymstoku bez kompleksów
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama