Gdyby wierzyć we wszystkie spekulacje medialne, można by napisać, że Arkadiusz Milik jest dziś najbardziej rozchwytywanym polskim piłkarzem. Jedni widzieli go już w Atletico Madryt, inni w Manchesterze United. Niewykluczone, że do wielkiego klubu rzeczywiście trafi, sezon może dokończyć jednak na ławce rezerwowych Napoli.
Sky Sport Italia twierdzi, że po wznowieniu rozgrywek we Włoszech Polaka czeka rola zmiennika Driesa Mertensa. To oznaczałoby, że Napoli pogodziło się z jego odejściem i nie wiąże już z Milikiem żadnej przyszłości. Mimo kłopotów zdrowotnych Polak znów jest najlepszym strzelcem zespołu (12 goli w 22 meczach), ale nie może dojść z klubem do porozumienia w sprawie podwyżki.
Nie wzmacniać rywala
Kontrakt Milika obowiązuje do czerwca przyszłego roku, więc to ostatnia okazja, by na nim zarobić. Kosztował 32 mln euro, Napoli oczekuje ok. 50 mln. W czasach, gdy wszyscy szukają oszczędności, będzie to trudne. Jak zauważa Sky Sport Italia, „to może być prawdziwy test rynkowego zapotrzebowania na Milika”.
Wielkie pieniądze oferuje podobno Juventus, a i sam piłkarz chętnie dołączyłby do drużyny prowadzonej przez Maurizio Sarriego – trenera, który ściągnął go do Napoli i z którym pracował przez dwa sezony.
„Jeśli ma taką możliwość, powinien nie tyle iść, co wręcz biec do Juventusu. Choćby dlatego, że to obok Bayernu Monachium najlepiej zorganizowany klub na świecie” – powiedział w rozmowie z portalem Onet prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej (PZPN) Zbigniew Boniek.