Wychodząc na murawę Old Trafford, paryżanie znali już wynik drugiego meczu w swojej grupie. Wiedzieli, że po szalonej wymianie ciosów RB Lipsk wygrał w Stambule z Basaksehirem 4:3, strzelając decydującego gola w doliczonym czasie, i odskoczył na trzy punkty.
Mistrzowie Francji nie mieli wyjścia, musieli zaatakować i już po sześciu minutach objęli prowadzenie po bramce Neymara. Kamery co chwilę pokazywały Edinsona Cavaniego, najlepszego strzelca PSG, dla którego w Paryżu zabrakło miejsca i który odradza się w Manchesterze. Urugwajczyk miał swoje szanse, próbował przelobować Keylora Navasa, ale trafił w poprzeczkę. Thomas Tuchel nie ukrywał jednak, że bardziej obawia się Marcusa Rashforda. Młody Anglik regularnie nęka jego zespół i to on po pół godzinie gry wyrównał, zmuszając rywali do większego wysiłku.
PSG uciekło spod topora, bo ma nie tylko Neymara i Kyliana Mbappe, ale również biorącego w ważnych momentach odpowiedzialność na własne barki Marquinhosa. Brazylijczyk po zamieszaniu w polu karnym z bliska pokonał Davida de Geę, a chwilę później sędzia zbyt pochopnie wyrzucił z boiska Freda i z gospodarzy uszło powietrze. W doliczonym czasie piękny kontratak PSG zakończył Neymar.
Teraz to paryżanie są w najbardziej komfortowej sytuacji. Za tydzień podejmą u siebie Basaksehir i jeśli wygrają, awansują bez oglądania się na przeciwników. Manchester jedzie do Lipska i nie może przegrać.
Wydarzeniem wieczoru były też cztery gole Oliviera Giroud, które dały Chelsea nie tylko zwycięstwo w Sewilli, ale i zagwarantowały rozstawienie przed losowaniem 1/8 finału.