Po piątkowej porażce Pogoni Szczecin 1:2 z Wisłą Kraków było wiadome, że zwycięstwo Legii pozwoli wrócić na fotel lidera ekstraklasy. Mistrzowie Polski wykorzystali szansę, pokonując Wisłę Płock. Zwycięstwo przyszło im dość łatwo, choć pod koniec pierwszej połowy popełniła błędy, straciła dwie bramki i musiała obawiać się o to, czy zgarnie komplet punktów. Po przerwie nie dała jednak szans przeciwnikom.
Nie przeszkodziła jej absencja najlepszego strzelca ekstraklasy Tomasa Pekharta, który wypadł w ostatniej chwili, i obchodzącego 41. urodziny Artura Boruca. Pierwszego zastąpił Rafael Lopes, a drugiego 19-letni Cezary Miszta.
Legia szybko objęła prowadzenie. Kacper Rogoziński bezsensownie sfaulował w polu karnym Pawła Wszołka, choć sytuacja zupełnie tego nie wymagała i sędzia Mariusz Złotek podyktował karnego. Pod nieobecność Pekharta jedenastkę wykorzystał Filip Mladenović. Po kwadransie gry było już 2:0. Podawał Mladenović, a Bartosz Kapustka mocnym strzałem z kilkunastu metrów trafił do siatki.
W 40. minucie zdawało się, że losy meczu są rozstrzygnięte. Głową strzelał Rafael Lopes, bramkarz gości Krzysztof Kamiński odbił piłkę, ale z bliska skuteczni dobił ją Mladenović. Legia prowadziła 3:0 i zdawało się, że nic złego nie może jej spotkać.
Wisła szybko jednak odpowiedziała. Najpierw były obrońca Legii Jakub Rzeźniczak próbował pokonać Cezarego Misztę przewrotką, potem Artur Jędrzejczyk wybił piłkę z linii bramkowej, ale w końcu trafił Dusan Legator. Tuż przed końcem pierwszej połowy obrońcy Legii popełnili fatalny błąd. Najpierw źle zachował się Mateusz Wieteska, potem jeszcze gorzej Jędrzejczyk, który podarował rywalom piłkę, a Rogoziński wyłożył piłkę do Filipa Lesniaka i ten zdobył drugą bramkę dla gości - relacjonuje Onet.