Madrycki dziennik „AS" pisze, że było to szalone El Clasico w środku huraganu. W drugiej połowie nad Stadionem im. Alfredo Di Stefano rozpętała się potężna burza, ściana deszczu utrudniała widoczność i grę.
Sędzia miał problemy ze sprzętem, Leo Messi trząsł się z zimna i zmieniał przemoczoną koszulkę, Barcelona domagała się rzutu karnego, a Gerard Pique kłócił z arbitrem, że doliczył tylko cztery minuty. „Czekasz, żeby się poskarżyć, co?" – zagadnął kontuzjowanego obrońcę Katalończyków po meczu Luka Modrić.
Denerwował się Pique, denerwował także trener Ronald Koeman. – Nie wiem, po co w Hiszpanii jest VAR. Wszyscy widzieli, że należał nam się karny – odnosił się do sytuacji z końcówki meczu, gdy Ferland Mendy chwycił za ramię Martina Braithwaite'a, a napastnik Barcy się przewrócił. Środowisko sędziowskie jest w tej sprawie podzielone. Kontakt rzeczywiście był, ale przeważają głosy, że szarpnięcie było zbyt delikatne, by dyktować jedenastkę.
Trudno się dziwić emocjom w katalońskiej ekipie. W przypadku zwycięstwa Barcelona wysunęłaby się na czoło wyścigu o mistrzostwo. Tyle że w sobotę nie była bliższa wygranej. Szybkie kontry, efektowny strzał piętą Karima Benzemy i szczęśliwe uderzenie Toniego Kroosa z rzutu wolnego (rykoszet od pleców Sergino Desta i nieudane wybicie piłki głową przez stojącego na linii bramkowej Jordiego Albę) sprawiły, że po pół godzinie gry Real prowadził już 2:0 i mógł oszczędzać siły na środowy rewanż z Liverpoolem w ćwierćfinale Champions League.
Barca zyskiwała przewagę, straty zmniejszył Oscar Mingueza, a w ostatniej akcji meczu wyrównać mógł inny wychowanek klubu Ilaix Moriba. Trafił jednak w poprzeczkę. Wcześniej bramkę sezonu – bezpośrednio z rzutu rożnego – zdobyć mógł Leo Messi. Piłka zakręciła nad Thibautem Courtois, ale odbiła się od słupka i najlepszy strzelec w historii El Clasico (26 goli) znów nie poprawił swojego dorobku.