Polacy prowadzenie objęli już w 4. minucie, kiedy Mateusz Klich zagrał piłkę w pole karne do Przemysława Frankowskiego, a ten - choć źle przyjął - to zdołał odegrać ją do Jakuba Świerczoka, który trafił do bramki. Ta akcja to była pierwsza połowa w pigułce.
Wszystko, co dobre w grze naszej drużyny, zaczynało się w niej od Klicha. Pomocnik Leeds United szukał gry prostopadłej, jego podania otwierały możliwości. Jeśli sparing miał przynieść jakiekolwiek wnioski, to podstawowy jest taki, że reprezentacji nie stać, aby trzymać Klicha wśród rezerwowych.
Komentarz Stefana Szczepłka: Chaos na remis
Starcie z Rosjanami było ostatnim eksperymentem Sousy. Trudno uciec od wrażenia, że Portugalczyk wielu polskich piłkarzy poznaje i uczy się w biegu. Właśnie dlatego we Wrocławiu od pierwszej minuty zagrali Świerczok, Frankowski, Tomasz Kędziora, Jakub Świerczok i Tymoteusz Puchacz.
Gra Polaków miała tylko momenty. Rządy na boisku przez większość meczu sprawowali Rosjanie, a Wiaczesław Karawajew zdobył wyrównująca bramkę po błędach Puchacza (zgubił krycie) i Łukasza Fabiańskiego, który nie obronił strzału w krótki róg.