Futbol znowu zabrał życie

Kapitan drużyny Motherwell Phil O’Donnell zmarł po sobotnim meczu ligi szkockiej. 35-letni piłkarz zasłabł, schodząc z boiska

Publikacja: 31.12.2007 00:57

Futbol znowu zabrał życie

Foto: Rzeczpospolita

Przyczyną śmierci był najprawdopodobniej zawał serca. O’Donnell miał zostać zmieniony w końcówce spotkania, ale zanim zdążył zejść z boiska, upadł na murawę. Natychmiast zajęli się nim lekarze, jednak mimo błyskawicznego przewiezienia do szpitala piłkarza nie udało się uratować.Zwycięstwo 5:3 nad Dundee United przestało oczywiście kogokolwiek interesować. Kibice długi czas nie opuszczali trybun. Kiedy kilkadziesiąt minut po ostatnim gwizdku podano oficjalny komunikat o śmierci gracza, kibice przed wejściem na stadion zaczęli składać kwiaty i zapalać znicze. Kapitan drużyny był symbolem klubu. W pierwszym meczu wystąpił w 1991 roku, jako 17-latek. Uważano go za wielką nadzieję szkockiej piłki, jednak w reprezentacji zagrał tylko raz. Do Motherwell wrócił w 2004 roku po kilku sezonach gry w Celticu Glasgow i Sheffield Wednesday.

Kierownictwo klubu odwołało dwa najbliższe mecze ligowe, zadeklarowało pomoc żonie zmarłego Eileen, i czwórce osieroconych dzieci. Piłkarska Szkocja jest w szoku, wszyscy zadają sobie pytanie, jak mogło dojść do takiej tragedii.

Były reprezentant Anglii Andy Hinchcliffe, który grał z O’Donnellem w Sheffield, mówi: – Kiedy słyszy się o dramacie, jaki przeżywa rodzina bliskiego ci człowieka, czujesz się bezsilny, ale trzeba na to spojrzeć szerzej. Coś jest nie tak we współczesnym futbolu. Zbyt często docierają do nas informacje, że piłkarz, który przecież powinien być okazem zdrowia, zostawia na boisku życie.

Od ostatniego przypadku śmierci zawodnika podczas meczu minęły zaledwie cztery miesiące. Antonio Puerta z Sevilii zasłabł podczas sierpniowego spotkania Primera Division z Getafe. W szpitalu zapadł w śpiączkę, po wybudzeniu jego serce zatrzymywało się pięć razy. Puerta miał 22 lata, był reprezentantem Hiszpanii. Lekarze do dziś nie potrafią odpowiedzieć, co było przyczyną jego śmierci. Zawodnik co roku przechodził dokładną kontrolę, nie zauważono niczego, co miałoby przeszkadzać mu w zawodowym uprawianiu sportu.

Serce 24-letniego Miklosa Fehera z Benfiki Lizbona nie wytrzymało podczas ligowego meczu z Vitorią Guimaraes w 2004 roku. Węgier strzelił gola, zdążył jeszcze uśmiechem zareagować na żółtą kartkę, jaką sędzia pokazał mu za zbyt ekspresyjne okazywanie radości, po czym upadł na boisko. Lekarze walczyli o jego życie półtorej godziny. Nie udało się. Feher 25 razy zdążył zagrać w reprezentacji kraju.

Grający w Utrechcie (Holandia) 26-letni David di Tomasso zdążył zaledwie zadebiutować w drużynie młodzieżowej Francji. Zmarł w nocy po meczu z Ajaksem Amsterdam 29 listopada 2005 r. Kilka tygodni wcześniej uznany został za piłkarza roku w swoim klubie.

Czarna seria zaczęła się w 2003 roku, kiedy podczas meczu z Kolumbią w Pucharze Konfederacji w Lyonie zasłabł Kameruńczyk Marc-Viviene Foe. Półfinałowego meczu nie przerwano, a do pamiątkowego zdjęcia przed finałem piłkarze Kamerunu ustawili się ze zdjęciem zmarłego kolegi.

Piłkarze coraz częściej umierają ostatnio podczas meczów lub tuż po nich

Foe dwukrotnie grał w finałach mistrzostw świata – w 1994 i 2002 roku, także dwa razy wywalczył Puchar Narodów Afryki. Decyzji FIFA o kontynuowaniu turnieju nie rozumiał nikt, poza sponsorami. Lekarze zaczęli alarmować: umierają młodzi ludzie uprawiający zawodowo sport. Dlaczego?

Obciążenia, jakim poddawani są zawodnicy, w ciągu dziesięciu lat wzrosły dwukrotnie. Nie wszystkie drużyny stać na zatrudnienie szerokiej kadry zawodników, a meczów przybywa z każdym rokiem. Użycie wielu substancji wspomagających zostało zalegalizowane mimo nie do końca zbadanych skutków ubocznych.

Według lekarzy pracujących na Wyspach aż 70 procent zgonów piłkarzy – czy to w trakcie treningu lub meczu, czy też nawet kilka lat później nie wynika z przyczyn naturalnych. – Problemem są nie tylko niedozwolone środki dopingowe, ale również dozwolone wspomaganie organizmu. Niektórzy zawodnicy genetycznie nie są przygotowani na aż taki wysiłek – uważa komentator BBC Phil McNulty.

Śmierć na boisku w Europie jeszcze szokuje, na innych kontynentach dzieje się to tak często, że powoli powszednieje. Marcio dos Santos w 2002 roku zmarł godzinę po strzeleniu gola dla Deportivo Wanka w lidze peruwiańskiej. Dwa lata później 30-letni Serginho nie wytrzymał ligowego meczu w barwach Sao Caetano (liga brazylijska). Po kilku miesiącach atak serca spowodował śmierć 20-letniego Brazylijczyka Maximiliano podczas treningu drużyny Botafogo-Ribeirao Preto. Ostatnio – 24-letni Brazylijczyk Cristiano de Lima zderzył się z bramkarzem po strzeleniu gola w finale Pucharu Indii. Stracił przytomność i już jej nie odzyskał.Motherwell jest szczególnie naznaczone. W 1995 roku, w wieku 39 lat, podczas filmowania treningu zmarł inny były kapitan drużyny – Davie Cooper. Diagnoza – krwotok w mózgu.

Przyczyną śmierci był najprawdopodobniej zawał serca. O’Donnell miał zostać zmieniony w końcówce spotkania, ale zanim zdążył zejść z boiska, upadł na murawę. Natychmiast zajęli się nim lekarze, jednak mimo błyskawicznego przewiezienia do szpitala piłkarza nie udało się uratować.Zwycięstwo 5:3 nad Dundee United przestało oczywiście kogokolwiek interesować. Kibice długi czas nie opuszczali trybun. Kiedy kilkadziesiąt minut po ostatnim gwizdku podano oficjalny komunikat o śmierci gracza, kibice przed wejściem na stadion zaczęli składać kwiaty i zapalać znicze. Kapitan drużyny był symbolem klubu. W pierwszym meczu wystąpił w 1991 roku, jako 17-latek. Uważano go za wielką nadzieję szkockiej piłki, jednak w reprezentacji zagrał tylko raz. Do Motherwell wrócił w 2004 roku po kilku sezonach gry w Celticu Glasgow i Sheffield Wednesday.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Harry Kane poszedł w ślady Roberta Lewandowskiego
Piłka nożna
Manchester City - Real Madryt. Widowisko w Lidze Mistrzów, Vinicius Junior ukradł wieczór
Piłka nożna
Manchester City – Real Madryt. Mecz dwóch poranionych drużyn
Piłka nożna
Barcelona skorzystała z prezentu. Pomogła bramka Roberta Lewandowskiego
Piłka nożna
Takiego transferu w Polsce jeszcze nie było. Ruben Vinagre - najdroższy piłkarz Ekstraklasy