Cztery porażki w czterech meczach – to bilans wicemistrza Polski z Bełchatowa w tym roku.
Trener Orest Lenczyk utrzymuje posadę podobno tylko dlatego, że klub nie ma zamiaru zapłacić miliona złotych odszkodowania za zerwanie kontraktu, jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że w klubie z fachowców pozostał tylko Lenczyk i kilku piłkarzy.
Do władzy w Bełchatowie wrócił Zdzisław Drobniewski, który prezesem był w czasach handlowania meczami. Nowe kierownictwo nie potrafiło się dogadać nawet z przychodzącym z kartą zawodniczą w ręku Radosławem Matusiakiem. Efekt? Żadnemu z piłkarzy Bełchatowa nie udało się jeszcze na wiosnę strzelić gola.
Lenczyk zapowiedział publiczną spowiedź po świętach i jeśli nie wygra dzisiejszego meczu z Lechem, może to być spowiedź pożegnalna, bo prawdopodobnie trener nie będzie miał ochoty firmować swoim nazwiskiem niszczenia tego, co udało mu się zbudować w poprzednim sezonie. Przyjeżdżający do Bełchatowa Lech jeszcze jesienią był jedną z najskuteczniejszych drużyn ligi, jednak wiosną Franciszek Smuda goli postanowił przede wszystkim nie tracić, zmienił taktykę i przez to Piotr Reiss na pokonanie bramkarza czeka już blisko 400 minut. Trudno jednak znaleźć lepsze miejsce na przełamanie tej passy niż Bełchatów.Legia po zwycięstwie nad Zagłębiem powinna poradzić sobie także z Widzewem. Nawet bez kontuzjowanych Choto, Edsona, Kiełbowicza, Grzelaka i Wawrzyniaka. Drużyna Jana Urbana, tracąca do Wisły Kraków 14 punktów, o mistrzostwie już chyba zapomniała. Świadczy o tym najsilniejszy skład wystawiony na wczorajszy półfinał w Pucharze Ekstraklasy.
W Łodzi mecz z Legią miał być atrakcją, jednak do wczoraj bilety kupiło tylko 3 tysiące kibiców. Resztę odstraszyły ceny wejściówek – z racji przyjazdu atrakcyjnego rywala podniesione podwójnie.