Zjazd PZPN, na którym wybrany zostanie nowy prezes, ma się odbyć 14 września, chociaż nie wiadomo, czy ten termin, ze względów proceduralnych, zostanie dotrzymany. Kandydat na prezesa musi zdobyć co najmniej 15 głosów poparcia z klubów ekstraklasy, pierwszej ligi lub okręgowych ZPN.
Każdy z tych podmiotów może poprzeć trzech kandydatów. W sumie może więc ich być dziewięciu. Oficjalnie nikt się jeszcze nie zgłosił. Chęci na prezesurę nie ukrywają jednak: byli senatorowie Grzegorz Lato i Tomasz Jagodziński, europoseł Ryszard Czarnecki i kierownik reprezentacji w czasach Kazimierza Górskiego, były ambasador Polski na Cyprze i w Słowenii Janusz Jesionek.
Michał Listkiewicz, różnie oceniany przez kibiców, w środowisku piłkarskim cieszy się dobrą opinią. Starając się o wybór, musiałby jednak przejść taką samą drogę jak wszyscy inni kandydaci – od szukania poparcia w okręgach i klubach.
A ponieważ w niedawnych wyborach na prezesów OZPN wygrało 14 dotychczasowych (na 16), można przyjąć, żeby gdyby Listkiewicz chciał wystartować jeszcze raz, miałby duże szanse na zwycięstwo.
Dziś odbędzie się druga część rozpoczętych przed tygodniem obrad zarządu PZPN. Zdominują je sprawy organizacyjne związane z rozgrywkami. Ich początek wyznaczono na weekend 25 – 27 lipca, ale nadal nie wiadomo, jaki będzie skład ekstraklasy.
– Rzeczywiście mówiłem, że nie będę ubiegał się ponownie o stanowisko prezesa, ale skłaniam się ku zmianie tej decyzji. Rozmawiałem z Michelem Platinim i członkami Komitetu Wykonawczego UEFA, którzy namawiają mnie do pozostania na stanowisku. Nie dlatego, że mnie szczególnie lubią, ale że zmiana prezesa federacji piłkarskiej kraju organizującego mistrzostwa Europy na trzy lata przed ich terminem stanowiłaby dla UEFA problem. Do tej pory w historii Euro nie było takiego przypadku. Nikt mnie już dobrze w tej roli nie zastąpi, bo na moją korzyść działa pięć lat pracy najpierw nad przyznaniem Polsce prawa organizacji, a kiedy wygraliśmy ten etap – nad przygotowywaniem Euro. Jestem także członkiem tzw. komitetu sterującego UEFA zajmującego się organizacją mistrzostw. W miarę zbliżania się turnieju spotkania tego gremium będą się odbywać coraz częściej i moja obecność, jako osoby najbardziej kompetentnej, jest z punktu widzenia UEFA wskazana. Prezes federacji nie staje się członkiem komitetu sterującego obligatoryjnie, ale jest nim zwyczajowo. Oczywiście gdybym przestał pełnić funkcję prezesa, mój następca mógłby na mnie scedować wszystkie sprawy, związane z organizacją Euro, ale stanowiłoby to jakąś komplikację dla UEFA. Byłoby dziwactwem, gdyby nowy prezes stał z boku, a pracował dotychczasowy. Z kolei nowy prezes nie mógłby przejąć moich dotychczasowych obowiązków związanych z organizacją Euro, bo nie ma czasu na eksperymenty. Na Ukrainie kadencja Hryhorija Surkisa kończy się w roku 2011, ale przedłużono ją, żeby mógł jako pomysłodawca i współtwórca dotychczasowego sukcesu Ukrainy w staraniach o Euro pełnić rolę gospodarza jako prezes. U nas byłoby to niemożliwe, bo nie można zmienić statutu PZPN. Wszystko to biorę pod uwagę, będę rozmawiał z ludźmi, daję sobie miesiąc na podjęcie decyzji.