Dziennikarze z Katalonii jeszcze dzień przed meczem pytali Josepa Guardiolę przede wszystkim o to, czy Samuel Eto’o na pewno zostanie w drużynie. Wisłą nie przejmowali się zupełnie, bo przecież Pep, jak mówią o trenerze Barcelony, przywiózł do Krakowa najsilniejszy skład z możliwych.
Gwarancją sukcesu była jego ambicja. Pep nienawidzi przegrywać i uczy tej nienawiści swoich graczy. Chciałby, aby wygrywali każdy mecz. Guardiola widział na własne oczy, jak zwalniają Franka Rijkaarda głównie za to, że jego piłkarze nie radzili sobie w meczach poza własnym stadionem. Spotkanie z Wisłą miało pokazać, że to nie problem zawodników prowadzonych przez Pepa. Trener chciał też udowodnić, że da się wygrać wszystkie mecze w okresie przygotowawczym, da się przejąć jedną z dwóch największych drużyn na świecie bez niemal żadnego szkoleniowego dorobku i odnosić z nią sukcesy głównie z powodu – jak mówi – „bordowo-granatowego serca”.
Guardiola w pierwszej połowie nie podnosił się z ławki rezerwowych. Zbliżenia na jego twarz pokazywały oblicze tyle zdziwione, co przerażone. Jego wielka drużyna, którą wycenia się na blisko 400 milionów euro, miała problemy z przeciwnikiem, nie dość że ubogim, to jeszcze przetrzebionym kontuzjami.
Konferencja prasowa poprzedzająca mecz okazała się mieć sens dopiero wtedy, gdy po golu Clebera gospodarze objęli prowadzenie, a goście za bardzo nie mieli pomysłu, co zrobić, by wreszcie pokonać Mariusza Pawełka. Wcześniej, kiedy Pep mówił o tym, że w pierwszym wygranym 4:0 meczu jego zawodnicy mieli problemy z Wisłą, nikt mu nie wierzył. Tak samo, jak Maciejowi Skorży, który wydawało się, że tylko w przypływie szaleństwa mógł dojść do wniosku, iż chociaż nie mogą zagrać Mauro Cantoro, Radosław Sobolewski i Arkadiusz Głowacki – znajdzie sposób na Barcelonę.
Skorża sposób znalazł i nie dziwne, że kibice po ostatnim gwizdku najdłużej skandowali jego nazwisko. Pokazał klasę, bo doprowadził polską drużynę do pierwszego zwycięstwa nad Barceloną, mimo że Wisła nie została przed sezonem odpowiednio wzmocniona. Trener Guardiola zapytany, czy gdyby we wtorek prowadził Wisłę, poradziłby sobie z Barceloną, zaniemówił. Pytanie uznał za niedorzeczne, jednak pracując w klubie, któremu właśnie zapięto na ostatni guzik 380-milionowy budżet, w sytuacji Skorży zwyczajnie nie potrafił się postawić.