Rozważania, czy polska drużyna jest już gotowa do walki o awans z grupy 3., wyglądają dość zabawnie, gdy spojrzy się na inne grupy.
Wiele drużyn chętnie zamieniłoby się z piłkarzami Leo Beenhakkera na drogę do finałów mistrzostw świata. Czechami, Polską, Słowenią czy Słowacją trudno straszyć, gdy w innych spotkały się np. Portugalia ze Szwecją i Danią, Francja z Rumunią i Serbią, Chorwacja z Anglią i Ukrainą, Rosja z Niemcami.
Najwięksi woleli zejść sobie z drogi w pierwszym meczu eliminacji. Mistrzowie Europy z Hiszpanii zagrają z Bośnią i Hercegowiną, wicemistrzowie Niemcy z Liechtensteinem. Większość meczów to walka małych z dużymi albo średnich ze średnimi, jak w drugim spotkaniu naszej grupy między Słowacją a Irlandią Północną. Na skoki ciśnienia u kibiców trzeba czekać do środy, gdy Portugalia zagra z Danią, Anglia z Chorwacją, a Francja z Serbią. Wtedy też eliminacje rozpoczną Czesi, Rosjanie i Holendrzy.
Niemcy, Rosja i Turcja to jedne z niewielu najsilniejszych europejskich reprezentacji, które eliminacje zaczynają z tymi trenerami, z którymi kończyły poprzednie. Joachim Löw i Guus Hiddink nawet nie wspominali o odejściu. Fatih Terim po doprowadzeniu Turków do półfinału mistrzostw Europy wybierał się do zagranicznych klubów, ale bohaterom nie pozwala się tak łatwo odchodzić. Przedłużył kontrakt do 2012 roku.
Są jeszcze Francuzi, ale u nich pozostawienie na stanowisku Raymonda Domenecha to deklaracja bezradności, a nie – jak u Niemców czy Rosjan – podziękowanie za wykonanie zadania. „Trener ma trzy mecze, by pokazać, że reprezentacja zmierza w nowym kierunku i uratować posadę” – napisał dziennik „L’Equipe”. Test Domenecha zaczyna się od meczu z Austrią w Wiedniu. Gospodarzy w nowym kierunku prowadzi Czech Karel Brückner.