[b]Rz: Górnik znowu przegrał i nawet jego kibice przestali się temu dziwić. Jesteście jedyną drużyną w lidze, która w meczach wyjazdowych nie strzeliła jeszcze bramki. Nawet pan nie może zmienić tej sytuacji?[/b]
[b]Henryk Kasperczak:[/b] Jakieś fatum nad nami wisi. Przecież w każdym meczu wypracowujemy sporo szans, w Bełchatowie też je mieliśmy, ale skuteczność jest fatalna. Dotyczy to nawet takich piłkarzy jak Tomasz Zahorski czy Przemysław Pitry. Wiadomo, że potrafią, ale jakoś nie mogą się przełamać. Jakby się umówili. Do tego dochodzi zbyt dużo indywidualnych błędów, po których tracimy bramki. Jeśli jedni nie strzelają, a drudzy tracą, to mamy to, co widać w tabeli.
[b]Czy prawie trzy miesiące pracy w Zabrzu to zbyt mało, żeby coś zmienić? Może piłkarze są zbyt słabi na ekstraklasę?[/b]
Zmieniam, szukam, staram się. Do zmian personalnych musi dojść. To jest nieuniknione. Z czterech zagranicznych zawodników już zrezygnowałem, ponieważ oni, rzeczywiście, nie pasowali do drużyny, z którą chciałbym wygrywać. Ale nie zrobiłem tego natychmiast po przyjściu, bo nie należę do trenerów działających gwałtownie. Musiałem najpierw popatrzeć, jak kto daje sobie radę. I wiem, że przyszła pora na następne zmiany. Muszę mieć grupę zawodników, na których mogę polegać.
[b]Słyszę głosy o transferach, które mogą całkowicie odmienić Górnika. O Macieju Żurawskim, Jacku Krzynówku... Ile jest w tym prawdy?[/b]