W Polsce przedstawiają mnie jako wychowanka Corinthians Sao Paulo, ale najwięcej nauczyłem się w Cruzeiro Belo Horizonte. Gdy miałem dziesięć lat, umarł mój tata i mama postanowiła wrócić z Sao Paulo w rodzinne strony – do Belo Horizonte. Występowałem więc najpierw w drużynach dziecięcych, potem młodzieżowych i w rezerwach Cruzeiro.
Wtedy poznałem m.in. Sergio Batatę, który był wychowankiem największego rywala Cruzeiro – Atletico Mineiro. Tam siłą wypychali go na stół operacyjny, on się bał chirurgów i uciekł do nas. W Atletico mówili, że Batata to drugi Ronaldo. Ale trudno grać jak Ronaldo, kiedy kolano boli. Batata, ja, wszyscy koledzy z drużyny marzyliśmy o wyjeździe do Europy. I nagle pojawili się ludzie – obietnice.
[srodtytul]Minus dwadzieścia[/srodtytul]
Jesienią 1997 roku przyjechali do Belo Horizonte Antoni Ptak (łódzki biznesmen, który zainwestował w piłkę nożną w ŁKS i Pogoni Szczecin – przyp. red.) z jakimś niemieckim menedżerem, nazwiska nie pamiętam. Zorganizowali turniej. Trzy dni, dziesięć drużyn, dla najlepszych puchar i kieszonkowe. Poza nami wystartowały zespoły półamatorskie. Nie mieliśmy konkurencji.
Wkrótce dowiedzieliśmy się, że Ptak sporządził listę życzeń, na której znalazły się 22 nazwiska. Z Cruzeiro wziął nas pięciu: Rodrigo Carbone, Julcimara, Batatę, Fernando i mnie. Na kolanie podpisywaliśmy z klubem profesjonalne kontrakty, żeby nie odchodzić za darmo, ale nie mam pojęcia, ile Ptak na nas wydał. Jak się kupuje hurtowo, to pewnie jest jakaś zniżka.