Wcześniej stawiał się karnie na kolejne rozprawy, ale na odczytywanie wyroku nie przyjechał. Może rzeczywiście był chory, może nie chciał, żeby oglądano jego minę, gdy sędzia zacznie ogłaszać kary. Nie on jeden. Gdy o 10 rano sędzia Wiesław Rodziewicz wyczytywał nazwiska 17 oskarżonych – działaczy, sędziów, obserwatorów, piłkarza Krzysztofa Sobieraja – w ławach zobaczył tylko Marka Ryżka, byłego arbitra, uważanego za jednego z najbardziej dyspozycyjnych wobec Forbricha. Pozostałych reprezentowali prawnicy.
Ani "Fryzjer", ani były szef Arki Jacek Milewski (można już tak pisać, bo sąd zgodził się zarówno na używanie pełnych nazwisk skazanych, jak i ujawnianie wizerunków) nie słyszeli więc, jak sąd obala argumentację ich obrońców. Jak odrzuca zarzuty obrony, że artykuł o korupcji sportowej w kodeksie karnym jest bublem prawnym, jak potwierdza, że utrzymanie Arki w drugiej lidze w sezonie 2003 – 2004 i awans do ekstraklasy rok później zapewniła temu klubowi zorganizowana grupa przestępcza, w której role i zadania były dokładnie rozdzielone.
Szefem był Milewski, jego najskuteczniejszym pomocnikiem Forbrich i obserwator Marian Dusza (2,5 roku więzienia), oraz członkowie zarządu Arki, Grzegorz Gąsiorowski (2,5 roku) i Jakub Polak (2 lata). Ustawili łącznie aż 41 meczów, zostawili po sobie tysiące połączeń telefonicznych (billingi były kluczowymi dowodami przeciw nim), pociągnęli na ławę oskarżonych aż 34 osoby, bo tylu postawiono zarzuty w sprawie Arki. 17 osób przyznało się do winy i dobrowolnie poddało karze. 17 pozostałych dostało kary w piątek. Wszystkim poza wymienioną wyżej piątką wyrok więzienia orzeczono w zawieszeniu.
Odczytywanie wyroku zajęło sędziemu blisko siedem godzin. Zarzutów było łącznie ponad 200 i sędzia przypominał je przez cztery godziny, pokazując, jak oskarżeni "działając wspólnie i w porozumieniu", "według ustalonego wcześniej podziału ról i zadań", zamienili występy Arki w drugiej lidze w farsę. Korumpowali sędziów w różnych miejscach, nie zawsze w Gdyni. "Przy trasie między Czechowicami-Dziedzicami a Pszczyną", "w okolicach Opoczna", "w restauracji McDonald's przy placu Szwedzkim w Jankach koło Warszawy" – sędzia odczytywał kolejne miejsca przekazywania łapówek.
– Zadaniem pana Forbricha było przede wszystkim dostarczanie działaczom Arki informacji o obsadzie sędziowskiej. Niektórzy sędziowie zeznali, że bywało, iż Forbrich informował ich, które mecze będą prowadzić, jeszcze zanim zadzwonił do nich człowiek odpowiedzialny w PZPN za obsadę – mówił sędzia. Najczęściej kuszono arbitrów podwójnie: i łapówką, i obietnicą wysokiej noty od obserwatora.
[srodtytul]Jesteśmy w Cottbus [/srodtytul]