Nie dziwię się, że prowadzimy

Jan Urban – trener Legii Warszawa. O meczu z Lechem Poznań, o tym, dlaczego broni swoich piłkarzy, o szansach na mistrzostwo i wyzwiskach, do których się przyzwyczaił

Aktualizacja: 22.04.2009 08:38 Publikacja: 22.04.2009 02:25

Jan Urban: Niedzielny mecz z Lechem nie zadecyduje o mistrzostwie

Jan Urban: Niedzielny mecz z Lechem nie zadecyduje o mistrzostwie

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

[b]Rz: Miło wygrywać z Arką, Cracovią i Piastem, ale to mecz z Lechem Poznań będzie weryfikacją szans Legii na mistrzostwo Polski.[/b]

Jan Urban: Tak się składa, że gra pierwsza z drugą drużyną w tabeli. A dzieje się tak, bo te drużyny potrafiły wygrywać właśnie z Piastem czy Cracovią. Nie ma teraz kolejek prawdy, są tylko sezony prawdy. Lech zremisował z ŁKS i spadł z pierwszego miejsca. Każdy wynik ma swoje konsekwencje.

[b]To dobry moment na granie z Lechem, bo poznaniacy mają zadyszkę?[/b]

To taki przeciwnik, który potrafi wygrać z każdym. Myślę, że mecze w Pucharze UEFA mogą teraz procentować. Kiedy wygrywa się z Austrią w ostatniej sekundzie, kiedy remisuje się z Deportivo La Coruna i pokonuje Feyenoord w Rotterdamie, to drużyna uczy się gry pod presją, odpowiedzialności i radzenia sobie ze stresem. Na stres nie wystarczą słowa trenera czy psychologa, z którym współpracujemy. To już jest sprawa każdego zawodnika. Mam w drużynie takich, którzy, by uwierzyć w swoje możliwości, potrzebowali dużo więcej dobrych spotkań niż inni. Cieszę się tylko, że gramy z Lechem u siebie, statystyki mówią, że w Warszawie rzadko tracimy punkty.

[b]Ale to piłka nożna, a nie tenis – to chyba niedobrze, że najlepiej gracie w ciszy?[/b]

Na Łazienkowskiej nie ma ciszy. Wyzywają nas całkiem głośno, ale trwa to już drugi rok i – jak się okazuje – do wszystkiego można się przyzwyczaić. A nasi rywale czują jednak presję związaną z samym przyjazdem do Warszawy i grą na tym stadionie. Ja stresu związanego z tym, że kibice ostatnio wyzywają także mnie, nie odczuwam wcale. Jeśli nie podoba im się moja praca, to niech krzyczą, mają do tego prawo. Nie pogodzę się z tym, że wyzywają moich piłkarzy. Pierwszy byłbym zły, gdybym widział brak zaangażowania. A nie widziałem.

[b]Naprawdę uważa pan, że po remisie ze Stalą Sanok nie trzeba było się wstydzić?[/b]

Największe kluby nie wygrywają wszystkiego. Może powinny, ale nie wygrywają. Real Madryt odpada z Pucharu Króla z trzecioligowym Realem Union. Villarreal też z trzecioligowcem, a przecież oba kluby grały w Lidze Mistrzów. Teraz biegać potrafią wszędzie, zmobilizować się na jedno spotkanie – także. Pracuję nad tym, żeby z każdym rokiem Legia sprawiała coraz mniej negatywnych niespodzianek, ale nie da się tego wykluczyć. To, że jesteśmy na pierwszym miejscu w tabeli, świadczy jednak, że do tej pory tych niespodzianek i tak sprawiliśmy najmniej w Polsce.

[b]Nie dziwi się pan, że Legia z jednym napastnikiem i z problemami w obronie jest liderem?[/b]

Sam potwierdza pan moje słowa, że powinienem być dumny ze swoich zawodników. Skład jest, jaki jest, a w lidze przecież miały rządzić Lech albo Wisła, która ma najwięcej doświadczenia w zdobywaniu trofeów w Polsce. Zdziwiłbym się, gdybyśmy mieli dziesięć punktów przewagi, a to, że prowadzimy, jest tylko efektem pracy, a nie przypadku.

[b]W to, że Takesure Chinyama strzeli 16 goli, też pan wierzył?[/b]

Wierzyłem. Jest tam, gdzie nie ma obrońcy, potrafi strzelać lewą i prawą nogą. Za mało biega, marnuje sytuacje i koledzy muszą na niego pracować w defensywie, ale uważam, że to się nam opłaca. Strzeliliśmy najwięcej goli w lidze, straciliśmy najmniej – kalkulacja jest prosta. Wiem, że jedyny napastnik Chinyama w składzie to jest niebezpieczne, ale przecież szukaliśmy innego i żaden z testowanych nas nie przekonał. Przyznaję jednak, że gdyby Takesure miał groźnego konkurenta, kilka razy szybciej zszedłby z boiska.

[b]Maciej Iwański, Roger i Piotr Giza w każdym innym zespole byliby liderami, a Legia nie ma lidera, tylko wymienia setki podań w środku pola. Zachowując proporcje – wziął pan pomysł z reprezentacji Hiszpanii?[/b]

Mamy zawodników dobrych technicznie i staramy się to wykorzystać. Było to widać w ostatnim meczu z Cracovią. Niestety, taka drużyna jak my w Polsce musi się bardzo starać, żeby wygrywać, bo często warunki nam nie sprzyjają. Jak boisko jest rozkopane, to trzeba zagrać agresywnie. Brutali w składzie nie mam, Giza czy Roger nie będą robić zdecydowanych wślizgów, mogą tylko zmusić rywala do błędu.

[b]Jeśli będziecie grać w europejskich pucharach, pójdzie pan do prezesa i powie, że bez wzmocnień możecie się skompromitować?[/b]

Pójdę do prezesa i powiem, że chcę kupić tego i tego. A on powie, że ma pieniądze tylko na jednego. W Europie transferów gotówkowych jest coraz mniej, kluby bankrutują. Każdy chce drogo sprzedać, a tanio kupić. Stawianie ultimatum, że jeśli nie będzie wzmocnień, to odchodzę, byłoby głupie. Mógłbym tak zrobić, wiedząc, że pieniądze są w kasie, ale pieniędzy na transfery w kasie nie ma.

[b]Rz: Miło wygrywać z Arką, Cracovią i Piastem, ale to mecz z Lechem Poznań będzie weryfikacją szans Legii na mistrzostwo Polski.[/b]

Jan Urban: Tak się składa, że gra pierwsza z drugą drużyną w tabeli. A dzieje się tak, bo te drużyny potrafiły wygrywać właśnie z Piastem czy Cracovią. Nie ma teraz kolejek prawdy, są tylko sezony prawdy. Lech zremisował z ŁKS i spadł z pierwszego miejsca. Każdy wynik ma swoje konsekwencje.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Piłka nożna
Drzwi na mundial szeroko otwarte. Zagrają nawet Jordania i Uzbekistan
Piłka nożna
Kto nowym selekcjonerem reprezentacji Polski? Karuzela zaczyna się kręcić
Piłka nożna
Edward Iordanescu. Wprowadził Rumunię na Euro 2024, teraz ma odzyskać mistrzostwo dla Legii
Piłka nożna
Michał Probierz odchodzi. Pożar ugaszony, czas na nowy rozdział
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Piłka nożna
„Było - minęło”. Cezary Kulesza komentuje dymisję Michała Probierza